2017.07.31
Osiedle zamknięte w Rzeszowie
Poszukiwanie bezpieczeństwa i prywatności na większości osiedli bloków wielorodzinnych to wciąż temat otwarty. Czy bez ustawiania murów wokół bloków można znaleźć sposób na stworzenie przestrzeni półprywatnej? Już na kilku rzeszowskich osiedlach mieszkańcy są za wprowadzeniem takich ograniczeń.
MIESZKAŃCY OSIEDLA ANDERSA BARDZO CHĘTNIE CHCIELIBY WYGRODZIĆ TEREN POD BLOKAMI PRZY UL. KRAKOWSKIEJ.
Wielu mieszkając w bloku na dużym osiedlu chciałoby czuć pod blokiem odrobinę prywatności. Nie chodzi wcale o zniknięcie z oczu sąsiadom, ani o posiadanie na własność skrawka ogródka. To oczywiście mało realne w gęstej zabudowie. Ale czy uliczka osiedlowa i parking mogą byś zabezpieczone przed ruchem ogólnym i służyć tylko mieszkańcom bloków, które obsługują?
Jednym ze stosowanych w Polsce i w świecie rozwiązań jest tzw. „osiedle zamknięte”. Nowo budowane bloki otoczone są ogrodzeniami, lub nawet murami, a mieszkańcy korzystają z bram obsługiwanych osobnymi zamkami i domofonami. To jednak kontrowersyjne. Część terenów osiedli staje się wtedy całkowicie zamknięta dla innych mieszkańców, co gdyby stosować konsekwentnie, to na osiedlach oprócz głównych ulic w ogóle nie byłoby przestrzeni ogólnodostępnej. Socjologowie zwracają uwagę na zły wydźwięk takiego rozwiązania. „Osiedle zamknięte” wydaje się co prawda bezpieczniejsze, ale w rzeczywistości nie stwarzają przyjaznego odbioru i przypominają koszary.
Są jednak pomysły bardziej przyjazne. Pozwalają one przemieszczać się mieszkańcom do woli, stawiając ograniczenia jedynie samochodom, choćby przez zastosowanie szlabanów. Warto przywołać przykładowe problemy dwóch rzeszowskich osiedli, żeby zrozumieć, że takie rozwiązanie jest niekiedy bardzo potrzebne.
Przykład z Pułaskiego
Dość specyficzna sytuacja jest na osiedlu Pułaskiego, gdzie przy ulicach władze miasta ustanowiły parkingi płatne. Osiedle w centrum jest bardziej oblegane przez kierowców przyjeżdżających do śródmieścia, co powoduje, że samochody są parkowane gdzie się da, często także pod samymi blokami. Ruch jest tu spory – szkoła, przedszkole, park. Jest też ROSIR, pod którym parking jest bezpłatny, ale trudno tam znaleźć wolne miejsce, szczególnie w okresie wakacji czy weekendu. Nic dziwnego, że mieszkańcy chcieliby pod budynkami jakoś wydzielić przestrzeń o ograniczonym dostępie. Jeden z nich z desperacją opowiadał mi, że parkuje nieprzepisowo, bo inaczej się nie da, a on tu mieszka i ma prawo stawiać samochód.
Teoretycznie mieszkańcy w porozumieniu z zarządcą bloku, spółdzielnią mogą zadecydować o wprowadzeniu szlabanów. Działają one na pilota, a zastosowana automatyka sprawia samoczynne podnoszenie się ich przed samochodami służb, takich jak pogotowie, czy straż pożarna. Wydają się być bezpieczne i pozwalają na wjazd na osiedlowe parkingi tylko tych samochodów, które akceptują mieszkańcy osiedla. Pomysł przypadł do gustu wielu mieszkańcom, na tyle, że złożyli wniosek o ich zamontowanie. Na razie bezskutecznie.
Przykład z Andersa
Jeszcze bardziej skomplikowana sytuacja jest na osiedlu Andersa. W jego pobliżu co prawda nie ma parkingów płatnych, ale mieszkańcy wieżowców przy ul. Krakowskiej narzekają, że wąziutka podblokowa uliczka służy do komunikacji klientom galerii Nowy Świat. Klientom jadącym ze śródmieścia nie chce się jeździć aż do zjazdu na ul. Ofiar Katynia, tylko skracają sobie drogę pomiędzy blokami. Zdarza się też korzystać im ze znajdujących się pod blokami parkingów. Choć to głównie wzmożone przejazdy w dół uliczki są ciągłym utrapieniem mieszkańców.
Mieszkańcy już dawno chcieli wprowadzić tu szlaban. Okazało się jednak, że wąziutka uliczka jest własnością miasta i mimo iż nie jest wg przepisów drogą publiczną, to miasto nie pozwala na ograniczenie ruchu na takiej uliczce. Musi być dostępna dla wszystkich.
Można? Można!
Mimo tych przykładów na wielu rzeszowskich osiedlach szlabany już są. Mieszkańcy są zadowoleni z ich funkcjonowania. Zbierając informacje do publikacji nie spotkałam negatywnych opinii. Posiadaczom samochodów, ale także niezmotoryzowanym mieszkańcom pozwalają zachować spokój. Parking jest bezpieczniejszy, bardziej uporządkowany i wykorzystany przez tych, którzy tu mieszkają.
Szlabany można w Rzeszowie zauważyć głównie przy nowo wybudowanych przez deweloperów blokach. Na prywatnym terenie nikt nie zabroni im zastosowania ograniczeń ruchu według oczekiwań mieszkańców. Znacznie rzadziej widać szlabany na podblokowych uliczkach dużych osiedli. Nie zawsze wynika to z kolizji z przepisami. Bardzo często jest to przez brak zdecydowania u mieszkańców, a często przez brak zaangażowania zarządców bloków / spółdzielni.
Dziwny obrót sytuacji
Jak trudno na starych osiedlach przebija się pomysł ze szlabanami ilustruje paradoksalna sytuacja na osiedlu Pułaskiego. Pracownicy administracji roznoszący w jednym z bloków rozliczenia czynszów informowali, że w końcu spółdzielnia przymierza się do zamontowania szlabanu. Potrzebę jego zamontowania zgłosiło wcześniej spore grono mieszkańców. Według administracji potrzebna jest tylko pisemna zgoda 90 proc. właścicieli mieszkań. Nie wszystkich zastali w mieszkaniach, niektórzy nie byli zdecydowani, inni się śpieszyli i nie interesowali tematem. Nie każdy pracownik tłumaczył zrozumiale, a jak mieszkaniec nie miał pewności co do szczegółów, to wolał nie podpisywać. W klubie osiedlowym, gdzie także zbierano podpisy, sporo osób się podpisało, a potem zaskakująco wycofało poparcie, bo jednak nie jest im to konieczne.
Potrzebnej liczby podpisów jak dotąd nie udało się zebrać. Szlabany wzbudziły obawy, ale wynika to raczej z barku informacji, niż z realnej niedogodności. Jednym z problemów jest być może koszt zakupu pilota – mimo że to tylko 30 zł. Zwłaszcza dla tych, którzy nie mają samochodu, a i tak musieliby go posiadać dla wpuszczenia gości. Innym powodem może być niepewność, jak taka nowość będzie działała przy bloku stojącym spokojnie od 40 lat. Przywiązanie do tego, co już jest, jak widać, ma swoje znaczenie. Niemniej, pomysł na stworzeni przestrzeni półprywatnej pod blokiem jest prosty i niezbyt drogi. Z czasem na pewno będzie się przyjmował jeszcze szerzej.
MADA