2017.02.20
Niszowy handel w Rzeszowie
W sklepach tych nie znajdziecie Państwo markowej produkcji, ale zachwycicie się za to przedmiotami unikatowymi, wykonanymi jak dzieła sztuki, które mogą stać się ozdobą każdego domu.
Fot. mediewalna.blogspot.com
Główne zainteresowanie zjawiskami handlowymi dotyczy znanych firm i brandów modowych. Media rozpisują się o nowych galeriach handlowych i pojawieniu się nowych marek. Ale na obrzeżu tego wielkiego świata komercji cichutko funkcjonuje tajemniczy obszar handlu używanymi przedmiotami. Nie, nie! Nie chodzi mi o wszystkim znane „ciuchlandy”, ale o szeroki asortyment pchlego targu. A zapewniam Państwa, że przedmiotami tam znalezionymi można się czasami bardziej zachwycić, niż w markowym sklepie.
W Rzeszowie odkryłam dwa takie miejsca. Pierwszy to sklep stowarzyszenia Emaus znajdujący się przy ul. Batorego, drugi to Pchli Targ w budynku dawnego Conresu przy ul. Rejtana. Trochę różnią się one od siebie. Pierwszy z nich oferuje towar pochodzący głównie z miejscowych zbiórek. Stowarzyszenie uprząta stare pomieszczenia, strychy, zapomniane lamusy, pomaga w pozbyciu się niepotrzebnych rzeczy, potem wszystkie rzeczy użyteczne są segregowane, wyceniane i przeznaczone do sprzedaży. Drugi z tych sklepów sprowadza towar z podobnych zbiórek, ale z zagranicy, głównie z Wielkiej Brytanii.
A teraz o tym, co tam można znaleźć. To wspaniały świat starych przedmiotów, zabytkowych mebli i artystycznych rękodziełek. Na początek oczywiście przykuły moją uwagę cudowne filiżanki do kawy i drobne naczynia stołowe. Niektóre tak tajemnicze, że długo mi zeszło rozszyfrowanie, do czego one służą. Nie tylko moja kobieca natura znalazła w tym miejscu coś dla siebie. Widziałam również panów, którzy skrupulatnie wybierali wśród towaru oryginalne kieliszki do wina, koniaku, lub do nalewek. Rzeczywiście, niektóre z tych szkieł są tak delikatne i finezyjne, niektóre dodatkowo zdobione, że na próżno dziś szukać takich naczyń wśród masowej produkcji dla marketów. Jedyny zawód polegał na tym, że bardzo często naczynia nie są w pełnym komplecie. Wśród filiżanek nie jest aż tak źle, ale wśród kieliszków często zdarzają się zestawy po cztery, a nawet trzy kieliszki. No cóż, czas nie oszczędził tych kruchych cudeniek.
Na sklepowych stołach wyłożone są w wielkiej liczbie także inne precjoza kredensu. Sztućce, statki, garnki miedziane, cynowe dzbany, piękne wazy na zupy, świeczniki. Niejedna jadalnia może wyposażyć się tu w oryginalne przedmioty, które nie zawsze muszą być użytkowe, czasami po prostu mogą służyć ozdobie i cieszyć nasze oczy.
Oczywiście ważną grupą wystawionych na sprzedaż przedmiotów są meble, zegary, nawet rzeźby. Przy odrobinie szczęścia znajdziecie Państwo piękny sekretarzyk, nocny stoliczek, albo starodawny fotel. Niekiedy mebelki wymagają drobnej naprawy, ale końcowy efekt jest fantastyczny. Znajoma lekarka weszła w ten sposób w posiadanie pięknej gdańskiej szafy kredensowej. Ciemne, chyba dębowe lub mahoniowe drewno robi wrażenie prawdziwego antyku. Przyznam, że to właśnie ta szafa skłoniła mnie do zainteresowania się sklepami handlu niszowego.
Chodząc pomiędzy regałami pchlego targowiska żałowałam jednego. Zapewne z większością wystawionych na sprzedaż przedmiotów łączą się jakieś historie. Ktoś te rzeczy wykonał, ktoś przez wiele lat używał, kiedyś zmieniały swoich właścicieli, by w końcu trafić w nasze ręce. Kim byli ci ludzie, jaka jest historia ich artefaktów? Być może dla młodych spadkobierców zakurzone pudła na strychu prababci nie stanowiły wartości. W nowoczesnym bloku woleli wstawić modną sofę lub naczynia firmy „Ambition”. Dzięki nim stare graty szukają nowych właścicieli. A jeszcze inne z tych precjozów jeszcze niedawno przebywały gdzieś daleko, za granicą w starym mieszczańskim domu lub arystokratycznym dworze. To bardzo frapujące.
Kiedy już w pchlim sklepiku znajdzie się coś dla siebie, to najprzyjemniejszego wrażenia doświadcza się przy kasie. Większość wystawionego towaru jest w śmiesznie niskiej cenie. Kunsztownie rżnięte kryształowe czarki po kilkanaście złotych. Cały zestaw pięknie malowanych filiżanek za kilkadziesiąt złotych. Nawet cena kilkuset złotych za serwantkę sprawiającą wrażenie zabytkowej wydaje się bardzo atrakcyjna. To wspaniale poprawia humor.
Dominika Kozicka