2016.10.03
Konkurs? Takie sytuacje się nie zdarzają
Gdy człowiek jest na rozstaju i nie wie, co zrobić, życie
czasami podpowiada. Tak zdarzyło się z tym konkursem.
Około dwa tygodnie temu, zanim wyjechałam na krótki urlop, znalazłam informację o konkursie, w którym postanowiłam wziąć udział. Konkurs „zaśpiewaj ten wiersz” został zorganizowany przez Dom Kultury w Nysie. Trzeba było wybrać jeden wiersz z proponowanych utworów niemieckich poetów, skomponować do niego melodię, a później go zaśpiewać i nagrać. Pomyślałam od razu o Michale z zespołu muzycznego , w którym piszę teksty i śpiewam. On jest kompozytorem i komponuje piosenki czasem od ręki (śmieję się, że ja mam manufakturę Moniki, a on ma manufakturę nutek). Zadzwoniłam do niego i powiedziałam mu, że jest dla nas idealny konkurs. Michał oczywiście podzielił mój entuzjazm, znalazł wiersz, który mu „zagrał” i melodia była gotowa.
Kłopot był mały z nagraniem piosenki, bo wiadomo – ja w Bieszczadach na urlopie, Michał w Krynicy-Zdroju, a zbliżał się końcowy termin przyjmowania zgłoszeń. Na szczęście postanowiliśmy z chłopakami drugą część naszego urlopu spędzić właśnie u Michała w pensjonacie. W piątek, kiedy jechaliśmy autem z Terki do Krynicy, siedziałam na tylnim siedzeniu i uczyłam się piosenki. „Byłem ja kiedyś poetą niemieckim” towarzyszyło nam podczas... przejazdu przez Słowację. Chłopaki, którzy towarzyszyli mi w podróży, śmiali się, że „polska grupa jedzie przez Słowację niemieckim samochodem śpiewając piosenkę po polsku niemieckiego poety”. Musiałam ćwiczyć, bo plan był taki, że wyskakujemy po południu w góry, a wieczorem siadamy i na spokojnie nagrywamy piosenkę. Ale że wróciliśmy dobrze po 22-giej, odłożyliśmy nagranie na sobotę, z nadzieją, że w sobotę wędrówka będzie krótsza. O ludzka naiwności... W sobotę wróciliśmy o 22 do pensjonatu, dodatkowo jeszcze cali przemoczeni (ostatnią godzinę szliśmy w burzy). Ale trudno, czego się nie robi dla muzyki. Dostałam rozgrzewająca herbatkę, kawałek pizzy i poszliśmy nagrywać. Była 23-cia, więc nie mieliśmy już siły na niekończące się próby. Nagraliśmy pierwszą wersję, którą zaśpiewałam, i poszliśmy dalej się rozgrzewać po wyczerpującym dniu.
Zaraz po powrocie wysłałam nasze zgłoszenie na konkurs, a już następnego dnia zadzwoniła do mnie Pani z Nysy i powiedziała: „Co prawda podkład muzyczny was zdyskwalifikował z konkursu, bo jest zbyt prosty, ale pani ma tak piękny głos, że nie musi już pani jechać na żadne przesłuchanie konkursowe, tylko od razu zapraszamy panią na nagranie płyty”. Zamarłam. No nie, ale jak to? Tak od razu? Tak już? Mnie??? „Czy jeśli będę zaproszona do nagrania płyty, to już nie biorę udziału w konkursie?” „Nie, ale to jest wtedy tylko uczestnictwo w nagrywaniu płyty”. „To w takim razie, jeśli jest taka możliwość, to przyjedziemy w piątek z zespołem na przesłuchanie, ale już z lepszym, rozbudowanym podkładem”. „Dobrze, to proszę o Państwa decyzję do poniedziałku, bo jeśli będzie lepszy podkład, to zapraszamy”.
Uznaliśmy, że w takim razie ściągamy do nas naszego profesjonalnego pianistę i akompaniatora, i jedziemy na konkurs.
Nagle stanęła przed nami możliwość zaangażowania się w ciekawy projekt muzyczny, który może być ważny dla naszego zespołu. A wszystko przez przypadkowo znalezione ogłoszenie. Dalej uważam, że takie rzeczy się nie zdarzają!
Zastanawiałam się, co robić ze swoim życiem, to mam odpowiedź.
Tym bardziej się cieszę, bo podczas urlopu zdecydowałam się, że nie będę pisać doktoratu. Ledwo podjęłam decyzję o rezygnacji, zaczęły się dziać magiczne rzeczy, a konkurs jest jedną z nich. To chyba znaczy, że jestem w dobrym miejscu, i że ta – trudna skądinąd decyzja o porzuceniu kariery naukowej – jest właściwa...
Gdybyście mi dwa lata temu powiedzieli, że będę rozwijać swoją firmę, a przy tym działać muzycznie, nagrywać płyty, dostawać granty i nagrody za tę swoją muzyczną działalność, popatrzyłabym na Was z politowaniem. A teraz wygląda na to, że jestem na dobrej drodze, żeby prowadzić takie życie, jakie zawsze chciałam: być na swoim i móc tworzyć.
Takie rzeczy się jednak zdarzają!
Ale czy na pewno?
Trzymajcie kciuki!
Monika Małgorzata Lis
manufakturamoniki.pl
tańce duszy