Odp: Miasto na własność, utopia czy możliwość?
Tutaj możesz wyrazić swoją opinię na temat tego artykułu.
$ip = ''; if (isset($_SERVER['HTTP_X_FORWARDED_FOR'])){ $ip = $_SERVER['HTTP_X_FORWARDED_FOR']; } else { $ip=$_SERVER["REMOTE_ADDR"]; } ?>
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Tutaj możesz wyrazić swoją opinię na temat tego artykułu.
Mieszkańcy spokojnie mogą realizować swoje prawa właścicielskie w spółdzielniach mieszkaniowych. Jakoś nie korzystaja z tego prawa i na spotkania członków spółdzielni przychodzi garstka ludzi. To czy mieszkańcy zainteresują się całym miastem? Jestem pesymistą.
Spółdzielnie od dawna sa poza kontrolą ludzi. Rządzi prezez i kilku jego pracowników. Demokracja w spółdzielniach to fikcja.
Demokracja w mieście co prawda wcale nie jest lepsza ale obowiązuja przynajmniej jasne reguły. No i władza mimo wszystko boi się publicznego smrodu.
Na forum znowu zapanował ten wieczny pesymizm Polaków.
Ja uważam tekst pana Tomasza za inspirujący. Więcej ludzi powinno interesować się tym co z naszym miastem się dzieje.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=559637970771127&id=161110553957206&comment_id=4382867&offset=0&total_comments=2
Bardzo słuszne spostrzeżenie autora o trójkącie władza, biznes, mieszkańcy. Jednak relacje w tym trójkącie mogą być bardziej skomplikowane. Zwłaszcza, gdy władza ma zobowiązania wobec części biznesu. Choćby za pomoc okazaną w kampani wyborczej. Rzeszów jest pod tym względem dobrym przykładem jeśli przeanalizować duże wpływy jednego biznesmena.
Pan Tomasz jak widzę jest zwolennikiem demokracji bezpośredniej. To bardzo piękna idea, tyle że jak wiele z idei doskonałych nie sprawdza się w praktyce. Suma pojedynczych oczekiwań poszczególnych obywateli nigdy nie da wyniku, który można określić jako działania korzystne dla całej społeczności. Dlatego właśnie ludzie wybierają władze, aby to one w sposób skoordynowany kierowały organizacją społeczeństwa. Zaraz pewnie usłyszę argument, że władze nie umieją się z tego zadania wywiązać. Zgoda. Ale to nie musi oznaczać podążania w kierunku utopii demokracji bezpośredniej.
"..... Ale to nie musi oznaczać podążania w kierunku utopii demokracji bezpośredniej."
Oczywiście, że nie musi, ale też władze nie mogą być nieodpowiedzialne za swoje czyny. Sam mandat otrzymany w wyborach nie jest patentem na mądrość, dalekowzroczność czy po prostu dobrą pracę. W tym artykule nie ma nawoływania do demokracji bezpośredniej, która sama w sobie jest demagogią i utopia - zgadzam się. To raczej próba opisania mechanizmów "miasta" i ukazania tych mechanizmów obywatelem. Celem jest nie o wyeliminowanie "władzy" i zastąpienia jej wyimaginowana demokracją bezpośrednią a o stworzenie "trójkąta równoramiennego" pomiędzy władzą, biznesem a mieszkańcami. Tylko tyle i aż tyle.
Ta GRA MIEJSKA jest faktem i chodzi o to by nie była prowadzona "znaczonymi kartami". Bo tak jak to napisano, mieszkańcy miasta to nie tylko "elektorat wyborczy" i "klienci".
Trójkąt o którym pisze autor (prof. T?) mimo wszystko jest zbyt uproszczony. O ile kościoły i duże instytucje można zaliczyć do jednego zbioru z biznesem (jako indywidualne podmioty silnego nacisku), to media w praktyce stanowią czwarty osobny element tej gry i to zupełnie nie poddający się społecznej kontroli. Z jednej strony pretendują one do rangi wyraziciela opini społecznej ale z drugiej bardzo często same kreuja rzeczywistość miejską wspierając albo władze, albo biznes-reklamodawców, a dopiero na samym końcu mieszkańców. Brak przejrzystości w sprawie wzajemnych wpływów pomiędzy władzami, biznesem i mediami stawia nas mieszkańców w bardzo trudnej, prawie przegranej pozycji.
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź