26

(19 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Przy całym szacunku dla wiedzy historycznej Pana Wiesława, ja tez skromnie uważam, że krzyż w herbie naszym jest rycerskim krzyżem... Proszę poczytać moje wpisy w pierwotnym wątku, gdzie bardzo mocno nachylam się właśnie ku tej tezie... smile [oczywiście w oparciu o literaturę przedmiotu... smile]
To z czym mogę się zgodzić z Panem Walatem, to kolor tła... Ale jak to napisał jeszcze w XVI w. Stanisław Orzechowski: "...znak a figura czyni herb, a nie pole ani barwa..."

Z ukłonem...

27

(6 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Ja się pewnie włączę w ten "prezent"... Ale najpierw popatrzę co inni zaproponują... smile

28

(19 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

O, w kilku miejscach trafiłam na informację o szrafowaniu pionowym naszego herbu... Na ten argument powoływał się Adam Kamiński w artykule pt. "Pierwsze dwa wieki dziejów miasta Rzeszowa" [zawarty w oprac. zbiorowym "Pięć wieków miasta Rzeszowa XIV-XVIII"], a z nowszych publikacji pisze o tym Jerzy Majka w broszurze "O herbie Rzeszowa".
Kamiński pisze o nowszych znanych odciskach pieczętnych z lat 1788-1822 [przech. w Muzeum Narodowym w Krakowie], a także o kilku innych, m. in. o rysunkach i herbach dekoracyjnych, gdzie właśnie kreskowanie traczy herbowej jest pionowe, co oznacza kolor czerwony. Jednym z przykładów jest "herb na półpiętrze ratusza rzeszowskiego na tablicy z 1902 r. wmurowanej z okazji przyłączenia Ruskiej Wsi do Rzeszowa". To cytat z Kamińskiego... Czy ta tablica nadal wisi...? Nie wiem... Może radny Pan Kultys by sprawdził... smile

29

(37 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Drogi Obcy2... Przecież napisałam, że RAZ MIAŁAM... Czyli, nie jest to nagminne zjawisko... smile I zgadzam się z tym co napisała Samantha - jeśli akurat trafi się po raz pierwszy do nowego miejsca i zderzy się na powitanie z taką postawą obsługi, można się zrazić... smile

30

(20 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Ale co, jeśli Bóg Stwórca nie jest naszym Bogiem...? Zapewne drogi pytający zauważyłeś, że ja wszędzie piszę o swoich odczuciach i postrzeganiach... Mój Bóg nie jest dla mnie ideą... Piszesz, że wierzysz, że jest JAKIŚ Bóg... Ja wierzę, że jest mój - konkretny Bóg... A skąd takie wielkie przekonanie we mnie i to zaufanie bez dywagacji "a co jeśli...?" Ano stąd, że w swoim życiu zebrałam mnóstwo dowodów na to, że Ten, któremu zaufałam i któremu wierzę dotrzyma wszystkich złożonych  m. in. mojej osobie obietnic...
A co do emocji i pascalowego założenia... W sumie się z Tobą zgadzam, że jest tu pewne "przekupstwo" i obietnica in plus... Ale jak i sam to zauważyłeś być może taki bonus na dzień dobry stanowi tę zanętę dla mniej pewnych i już ugruntowanych niż np. ja... smile

31

(9 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Zapytanie bez sensu... Skoro coś ma koniec tzn., że po tym nic już nie będzie... Więc po co inwestować środki w program nt. czegoś co się skończy...?
Ale patrząc na e-mail piszącego, można jakoś tam zrozumieć to zapytanie... smile Widać, że owa stacja już żywcem nie ma się czym zajmować... Gratuluję kreatywności... big_smile

32

(10 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Nie zgadzam się z tezą, że długopis/pióro/ołówek odejdą w niebyt... Te przybory pisarskie były, są i będą w użyciu... Ostatnio nawet można zaobserwować większe zainteresowanie piórami wiecznymi... Tak więc pisanie, że długopisy i pokrewne "urządzenia" są rzadko używane świadczy jedynie o kompletnym braku znajomości tematu jak i [proszę o wybaczenie] słabym rozwinięciu humanistyczno-kulturowym... smile

33

(37 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

A ja tam w Grandzie najbardziej lubię grzanki z kozim serkiem... smile Tylko ileż razy można jeść wciąż jedno i to samo...? Chętnie pokosztowałabym nowych dań... Przynajmniej raz na jakiś czas...
A co do obsługi... Raz miałam straszną nieprzyjemność zderzyć się z koszmarnym humorem Pana kelnera... Ja rozumiem, że można mieć gorszy dzień, ale to było przegięcie... Bo chwilami miałam wrażenie, że Panu się pomyliły role - kto tu jest dla kogo... I choć próbowaliśmy jako goście restauracji Grandu rozładować narosłe napięcie, Pan wciąż obrażony wręcz aż emanował niechęcią to swoich czynności... Szkoda... Bo to popsuło tę miło zapowiadającą się atmosferę kolacji połączonej ze spotkaniem...

34

(20 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Hm... To, że ufając ludziom narażam się na swoiste ryzyko, jest jak najbardziej stwierdzeniem prawdziwym... Jednak rozpatrujemy tu relację człowiek - Bóg... Bo o tym też pisał Pascal... Dlatego w moim przypadku, nie ma ryzyka... Bóg mnie nie może zranić czy zawieść... To ja jestem tą stroną, która może być niepewna i chwiejna... Myślę, że to Stwórca podjął ogromne ryzyko składając się w ręce tak słabej istoty jaką jestem... Dlatego może to się w wielu głowach nie pomieści, ale ja nie czuję zagrożenia, że coś Komuś powierzyłam i nie wiem co z tym się stanie... Ja wiem... Bo zaufanie mojemu Bogu może tylko procentować in plus dla mnie.. I dane mi było wielokroć się o tym przekonać... Stąd w tej relacji - dla mnie bardzo osobowej - nie odczuwam lęku, że zostanę oszukana czy wykiwana... Nie tutaj... Nie przez Niego...

Pozdrawiam serdecznie!

35

(20 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Droga Amaserum... Oczywiście, że wybrałam... I to w 100% świadomie... smile Z jednym z czym się nie zgadzam w swoim przypadku, to ta kwestia ewentualnego ryzyka... Ja tego tak nie odczuwam... Ja bym "ryzyko" zamieniła na "zaufanie"... Czy można oba te słowa wyjątkowo nazwać synonimicznymi...? Nie wiem... Może przy głębszej analizie filozoficzno-metafizycznej dało by się gdzieś tam znaleźć wspólny mianownik...? I żeby być sprawiedliwą dodam, że jest coś w tym stwierdzeniu Pascala intrygującego... Bo może niektórzy muszą czuć jakiś pierwiastek ryzyka, by zrobić choć krok...?
I jeszcze coś... Patrząc po sobie wiem, że wierząc niczego nie tracę, a wręcz przeciwnie tylko zyskać mogę... Więc reasumując: wpisuję się w słowa wielkiego myśliciela bezbłędnie... smile
Z ukłonem...

36

(20 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Ten tzw. "Zakład [lub gra] Pascala" jest mi znany od dawna... I nie wiem czy na bazie tegoż, czy w oparciu o jakąś własną intuicję wierzę... Ale nie robię tego tylko dlatego, żeby jakoś się uspokoić czy pokazać, że dokonałam wyboru... Nie... Ja wierzę, dla wiary... Jest to bowiem dla mnie coś tak naturalnego jak oddychanie... Modlitwa..? Codzienność... Pismo Święte..? Obecne... Eucharystia...? Regularnie... Dlatego osobiście nie odczuwam ciężaru tego wyboru... Moja wiara wtopiona jest we mnie i moje życie... Chyba bym czuła się bardzo ograbiona, gdybym wierzyć nie mogła... Czy jestem tzw. "katolem", który zamiast mózgu ma sieczkę...? Nie podejrzewam... Ale jeśli czyjś poziom nakaże tak mnie nazwać, to nie mój problem... Ja się odnajduję w tym w co wierzę... I dobrze mi z tym... A także bezpieczniej i jakoś tak spokojnie... I może oto chodzi...? Nie wiem... To każdy myślę, musi rozsądzić sam...

37

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

No to ja jeszcze coś dopiszę... smile
Właśnie wpadła mi w ręce ciekawa broszurka traktująca o naszym herbie, autorstwa Jerzego Majki, wydana po 2001 roku.
Otóż w tej publikacji autor twierdzi, iż krzyż w herbie Rzeszowa jest zdecydowanie krzyżem kawalerskim... Powołuje się na analizę oryginalnych odcisków pieczętnych odbitych w XV, XVI, XVII i XVIII w. Argumentem za tą tezą jest to, że na żadnym z tych odcisków nie ma charakterystycznych wcięć na końcach ramion krzyża, które to wg współczesnej heraldyki i falerystyki wyróżniają krzyż maltański [osiem rogów krzyża oznacza osiem błogosławieństw]... Nawet na pieczęci renesansowej gdzie krzyż jest z lekka stylizowany [ma bardzo lekkie wgłębienia na ramionach], badacze nie dopatrzyli się krzyża maltańskiego... Tak więc chyba jednak głównym symbolem naszego herbu jest krzyż kawalerski... smile
Serdecznie pozdrawiam!

38

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Panie Wiesławie... A ja dziś zaglądnęłam raz jeszcze do wspomnianego czasopisma "Zew Rzeszowa" i tam piszą o dwóch odciskach pieczętnych, ale żaden nie pochodzi z XIV wieku... Najstarszy datują na koniec XV wieku [tłok], bo samą pieczęć odbito na dokumencie z lat 1564, 1674 i 1770. A ta druga odbita jest wprawdzie wcześniej [1535 i 1536], ale „wiekowo” jest młodsza od poprzedniej. Nigdzie nie natrafiłam na wspomnienie pieczęci z XIV w. Jeśli takowa faktycznie istnieje to bardzo proszę o załącznik smile
A teraz jeszcze o kolorach i krzyżach… [Wprawdzie Tomasz ma rację pisząc, iż dyskusja ta jest akademicka, ale mi się podoba… smile
Artykuł Franciszka Kotuli z roku 1936 jak i Emila Bieleckiego z 1937 zamieszcza i propaguje tezę o krzyżu maltańskim na niebieskim tle.
Natomiast artykuł autorstwa Adama Kamińskiego z roku 1937 bardzo szczegółowo tłumaczy ten drugi wariant: krzyż rycerski i czerwone tło…
Robert poddał w wątpliwość ważność Piotra Kmity. Otóż nie upieram się, że inni byli mniej ważni, ale akurat on nie był takim sobie epizodem. Otóż ten mąż jednej z córek Jana Pakosławica, Katarzyny odegrał wielką rolę w historii naszego miasta. Jest on wystawcą pierwszego znanego nam dokumentu dziedzica z roku 1427 na rzecz Rzeszowa. W nim to potwierdził ogólne prawo magdeburskie dla miasta, nadał błonia między Wisłokiem a Ruską Wsią, prawo budowy kramów, sprzedaży wina, ustalił różne czynsze itp. Ten wspomniany dokument przedstawia Rzeszów jako już miasto zorganizowane. Więc wkład Piotra Kmity wcale nie był taki mały. No i właśnie to zorganizowanie miasta ukazywało jakby potrzebę posiadania pieczęci. Najprościej było sięgnąć do gotowego wzoru. I jak to z reguły bywało sięgano do klejnotu dziedzica miasta – gwarantowało to znak rozpoznawczy dla danego miasta. Do wyboru były trzy herby – [tylu było dziedziców – syn Jana i jego dwie zamężne córki]. Widocznie doceniono zasługi Kmity, bo to z jego herbu wzięto element, który znalazł się na pieczęci. Dodatkowym atutem przemawiającym za uszczerbaną Śreniawą przemawiał fakt, iż krzyż był ogólnie czczonym symbolem chrześcijańskim, co wzmacniało jakby powagę opieczętowanego nim dokumentu.
W swoim artykule A. Kamiński twierdzi, że krzyż widoczny na obu najstarszych pieczęciach jest krzyżem kawalerskim, co także nawiązuje do herbu Kmity – tam na krzywaśni umieszczony jest właśnie krzyż kawalerski.
Resztę opisałam w poprzednich postach więc nie będę się powtarzać…
Oczywiście nadal będę twierdzić, że na 100% nie rozwiążemy zagadnienia kolorystyki naszego herbu, ale ta wymiana zdań jest bardzo pouczająca, więc i z gatunku pożytecznych…

39

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

I ten uśmiech ma kształt którego krzyża...? smile smile smile

40

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Ps. A mamy wizerunki pieczęci z XIV wieku???? Ja się spotkałam z najstarszymi odciśniętymi w roku 1535 i 1536... Ale może Pan ma inne wiadomości... Jeśli tak bardzo proszę o podanie źródła!

41

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Ale nie przeszkadzało temu samemu Panu Marianowi Gumowskiemu w publikacji pt. "Herby miast polskich" wyd. "Arkady" umieścić naszego godła w wersji z niebieskim polem smile Choć było to sześć lat wcześniej niż wydanie "Miast polskich w Tysiącleciu"... smile I dlatego uważam, że jest to kwestia obecnie nie rozwiązywalna...

42

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Szanowny Panie Wiesławie... Mam przed oczami odbicie pieczęci z XVI wieku i wyraźnie widać tutaj nawiązanie do krzyża kawalerskiego - ramiona są w kształcie trapezów, a nie ostro zakończonych trójkątów jak jest to przyjęte w krzyżu maltańskim. Druga pieczęć tzw. renesansowa ma to nawiązanie. Stąd moja poprawka w poprzednim poście, że de facto nie ma stuprocentowej pewności co do tego jaki krzyż przynależy się naszemu herbowi.
Odsyłam do zapodanego czasopisma. W latach 1936-1938 pojawiły się tam właśnie sprzeczne ze sobą artykuły na ten temat smile
Jako, że z jednym z nich zapoznałam się dopiero dziś musiałam poprawić wcześniejszą wypowiedź o tę nową wiedzę smile
Przepraszam za zamieszanie!

43

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Kochani... Nie ma historycznej zgodności co do tego jaki w herbie Rzeszowa winien być krzyż: KAWALERSKI czy MALTAŃSKI [proszę nie mylić tych dwóch znaków!].
Nawet badania najstarszych pieczęci radzieckich nie do końca potwierdzają to, który jest właściwy. Choć w pieczęci renesansowej pojawia się lekka stylizacja ramion na tzw. maltańskie [te charakterystyczne rozszczepienie na końcach], to niby jako prawidłowy w sfragistyce przyjmuje się krzyż KAWALERSKI. Zresztą nawiązując do uszczerbanej Śreniawy jasno widać, że chodzi właśnie o ten symbol a nie inny.
Użytkowanie takiej formy godła jest udowodnione źródłowo dla wieków XVI-XVIII. Lecz niektórzy badacze twierdzą, że istnieje starsza pieczęć gdzie występuje krzyż maltański.

Na te tematy pisał m. in. A. Kamiński w przedwojennym czasopiśmie "Zew Rzeszowa" [krzyż kawalerski i czerwone pole]
Choć i są polemiki z tą tezą, że właściwy jest jednak maltański na niebieskim polu [np. zwolennikiem był Emil Bielecki i Fr. Kotula]

Tak więc dziś trudno do końca dociec jak ten nasz herb powinien wyglądać... smile

44

(50 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

Najstarsza postać herbu miasta Rzeszowa pochodzi z XVI w. Są to odbicia tłoków pieczętnych, na których widnieje krzyż KAWALERSKI i napis otokowy "S. RZESCHOW CONSULUM. D". Inna mniej więcej z tego samego okresu różni się napisem: "S. CIVITAT RZESZOV".
Pochodzenie krzyża na pieczęci miasta nie jest ustalone, choć według niektórych historyków ma to związek z herbem Śreniawa Piotra Kmity Lunaka, bardzo zasłużonego dla organizacji miasta, męża Katarzyny Rzeszowskiej  [w owym herbie występuje znak krzyża kawalerskiego]. Jak wiadomo bardzo często herby osób prywatnych stawały się godłami miast będących własnością tych osób.
A co do koloru tła.
Według opracowań heraldycznych godło Rzeszowa jest podawane w obu wersjach: biały [srebrny] krzyż i pole niebieskie lub biały krzyż na polu czerwonym.
Jednakże w polskiej heraldyce szlacheckiej najczęstsze było połączenie barwy czerwonej ze srebrną. Podobnie było i w heraldyce miejskiej, zwłaszcza gdy dochodziło do zapożyczeń całych lub w części herbów szlacheckich. W przypadku Rzeszowa nie da się wykluczyć teorii ze wspomnianym herbem Śreniawa, a tu kolorystyka jest właśnie biało-czerwona.
Zresztą istnieje jeszcze jedna bardzo ważna przesłanka skłaniająca się ku polu o barwie czerwonej.
Otóż wiąże się to z zasadą zakreskowywania tarcz herbowych. Kreski pionowe oznaczały kolor czerwony, poziome - niebieski. Takie oznaczanie barw na pieczęciach herbowych było w Polsce praktykowane od XVIII w. Do XIX wieku herb Rzeszowa był kreskowany pionowo, czyli symbolizowało to kolor czerwony. W XIX stuleciu z niewiadomych przyczyn zmieniono barwę na niebieską. Ciekawostką jest to, że na tarczach barwionych na ten kolor wciąż zachowywano kreskowanie pionowe! Po usunięciu wszystkich naleciałości historycznych [była jeszcze kwestia dodania do godła nieestetycznego postumentu] oraz koloru niebieskiego, otrzymamy staropolski herb Rzeszowa w postaci białego [srebrnego] krzyża kawalerskiego w czerwonym tle.

Jako dodatek napiszę, że w dużym wydawnictwie opracowanym przez "Ossolineum" z roku 1967 pt. "Miasta polskie w Tysiącleciu" t. 2 herb naszego miasta ma czerwone tło.

45

(13 odpowiedzi, napisanych TEMAT TYGODNIA)

"Własny" Gościu... smile Kto jest właścicielem zostało ustalone... Problem był w nawiązaniu kontaktu... Może po prostu dostał mi się zły nr telefonu...? Nie mam natury śledczego, więc nie myszkowałam dniami i nocami za innym namiarem... smile
A co do tego jeśli idzie o pieniądze... To po co kupować zabytek, jeśli się nie ma kasy na remont...?

46

(13 odpowiedzi, napisanych TEMAT TYGODNIA)

Bardzo przepraszam... Ale były takie starania poczynione. A przy dzisiejszych obostrzeniach o ochronie danych osobowych nie jest łatwo dotrzeć do tychże danych. I niestety jedyny nr telefonu jaki udało się znaleźć nie odpowiadał, choć dzwoniono kilka razy o różnej porze...
I jak podający się za właściciela może rozwiać wątpliwości co do przyszłości tegoż obiektu to bardzo proszę o wypowiedź... Ale nie jako anonim...

47

(13 odpowiedzi, napisanych TEMAT TYGODNIA)

Oj, to racja... Ostatnio miałam tam małe starcie z jednym zadętym kierowcą... Ale jak wszem i wobec wiadomo Rzeszów słynie z usamochodowionych traktów pieszych... To taka innowacja... Bo wedle słów Prezydenta: o rozwoju miasta świadczy duża liczba samochodów i On jako włodarz chce aby ich było jak najwięcej. smile

48

(24 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

No widzisz gosciu... Różnica między nami jest taka, że pomimo iż ta kładka jest projektem jak to nazwałeś "naszego znajomego" ja skoro mi się nie podoba mówię to otwarcie a nie maszczę i słodzę jak Ty to robisz wobec wszystkiego co uczynił/nie uczynił Prezydent... I bez względu na to kto ją zaprojektował, nic nie usprawiedliwia prezydenckiego parcia na ten bubel... Ot, kolejny kompleks starszego Pana: nie ważne czy funkcjonalne... Ważne, że duże i za własnej kadencji... Ech...

I współczuję Ci serdecznie tego zapatrzenia w jasny płomień... Bo to grozi uszkodzeniem rogówki... smile A i jak widać w Twoim przypadku nie tylko...
Nie jestem zajadła tylko widzę co się dzieje w mieście, które bardzo lubię... I Ty śmiesz zarzucać innym podwójne oblicze...? A znasz powiedzenie o garnku i kotle...? Myślę, że znasz... Więc najpierw zmyj swoje okopcenie a potem łap się za innych...
I chciałam zauważyć, że to wcale nie bezsilność... Bo skoro tak pobolewa to znaczy, że jednak dość skuteczne działanie...

49

(6 odpowiedzi, napisanych Felietony przy kawie)

Szukanie swoich korzeni jest zajęciem naprawdę fascynującym... I jak napisano w artykule: obcy stają się bliskimi... I choć nigdy się z Nimi nie spotkaliśmy to czujemy bardzo wyraźnie Ich obecność... Ot, choćby właśnie w tym jacy jesteśmy czy w tym co umiemy...

50

(24 odpowiedzi, napisanych OBLICZE MIASTA)

No cóż... Kolega o nicku gosc gdy wyłapie treść gdzie nie ma kultu jednostki tzn. Pana Ferenca, zachowuje się jakby Go kto szydłem w słabiznę ekscytował... smile A ja proponuję odpuścić sobie tę wielką miłość i podjąć próbę spojrzenia prawdzie w oczy... Świeczka świetności prezydentury Pana Ferenca zgasła i został [a właściwie zostanie] po jej aktywności jeno knot... Ot, choćby w postaci tej nieszczęsnej kładki... A jak to sam Kolega przyznał na innym forum cała ta Jego niby czołobitność wynika ze zwykłej ludzkiej zawiści i zazdrości skierowanej w stronę innych osób, które naprawdę coś chcą robić... Lecz leczenie własnych kompleksów umniejszaniem prawdziwych sukcesów innych nie prowadzi do sukcesu...
I tak jeszcze na marginesie... Szczekanie zza zamkniętej przyłbicy też nie przynosi chwalby... Skoro Kolega taki pewny swego to może uchyli rąbka tajemnicy i wystąpi z odkrytym obliczem...?