2013.08.05
Kiedy Rzeszów będzie Mekką dla turystów?
Zadowoleni turyści są najlepszymi ambasadorami odwiedzonego miasta. Do Rzeszowa przyjeżdża coraz więcej gości - biznesmenów i turystów. Miasto jest coraz atrakcyjniejsze, ale czy potrafi zaoferować przyjezdnym odpowiednie atrakcje? Okazuje się, że miejska oferta bardziej trafia do miejscowej ludności.
W dniu zakończenia pierwszego krajowego etapu Tour de Pologne Rzeszów znowu stał się przystankiem dla wielu gości z kraju i zagranicy. Co prawda byli to turyści, którzy przyjechali tu tylko na jeden i to niepełny dzień, ale miasto i tak mogło zaprezentować im swoje wdzięki.
Co do przyjemnego wizerunku miasta chyba nie trzeba nikogo z czytelników przekonywać, ale przy tej okazji zadałem sobie sam pytanie, co nasze miasto może konkretnie zaoferować przyjeżdżającym turystom? Czy jest ono dla nich wystarczająco atrakcyjnym miejscem, aby ich dobra opinia przyciągnęła kolejnych gości?
Oczywiście Rzeszów nie ma takich atrakcji, jakie mają Kraków lub Warszawa, ale z drugiej strony nie jest zupełnie bez szans w tworzeniu dobrego wizerunku dla przyjezdnych. Niezaprzeczalnym atutem miasta, który tworzy miły, relaksacyjny klimat jest rynek z odnowionymi kamienicami i ogródkami gastronomicznymi. Wszystkim przyjeżdżającym rzucają się też w oczy wyremontowane i zadbane ulice. Swoją rolę odgrywają także inne nowe atrakcje, jak choćby ogrody bernardyńskie.
Tylko czy wystarcza to dla przyciągnięcia turystów? Jeśli nie, to w jakim kierunku Rzeszów powinien dalej rozwijać swoja turystyczną ofertę?
Właśnie miałem okazję rozmawiać z kilkoma przyjaciółmi działającymi na Podkarpaciu w branży turystycznej, lub jako organizatorzy wycieczek zagranicznych. Ich opinia, choć nie taktuję jej jako wyroczni, nie pozostawiła mi większych złudzeń. Stwierdzili oni, że Rzeszów nie ma co marzyć o przyciągnięciu masowych turystów. Tacy turyści poszukują znanych miejsc: niepowtarzalnych warunków przyrody, kurortów wypoczynkowych, wielkiej rangi zabytków, znaczących instytucji kultury, miejsc kultu religijnego lub atrakcyjnych stref handlu. To są główne cele turystyki na świecie, a dobry klimat miejsca jest dopiero dodatkiem do tych atrakcji. Mimo, że Rzeszów jest coraz przyjemniejszym miastem, to nie posiada nic, co można by zaliczyć do rzeczy pożądanych przez masowych turystów.
Niemniej Rzeszów może przyciągnąć turystę bardziej indywidualnego. Na Podkarpacie przyjeżdża na przykład coraz więcej biznesmenów załatwiających swoje sprawy w zakładach Doliny Lotniczej, lub przedsiębiorstwach Specjalnych Stref Ekonomicznych. Rzeszów to dla nich naturalny przystanek. Przyjemne hotele, dobra gastronomia i ciekawa rozrywka w mieście może być dla nich powodem do spędzenia nieco czasu po załatwieniu interesów.
Ale przez Rzeszów przede wszystkim przejeżdża bardzo dużo turystów zmierzających do innych znanych miejsc naszego regionu. Te miejsca to choćby zamek w Łańcucie, zamek w Krasiczynie, drewniane kościoły i cerkwie pogranicza, no i wreszcie Bieszczady. Stworzyć dla tych turystów nie tyle konkurencyjną, ale choćby uzupełniającą ofertę w Rzeszowie na pewno nie będzie łatwo. Mimo to przykład niewielkiego Muzeum Dobranocek pokazuje, że można. Trzeba tylko uruchomić ludzką kreatywność i zacząć tworzyć instytucje kultury, może nawet niewielkie, ale na odpowiednio dobrym poziomie przyciągające koneserów i miłośników danej tematyki.
Kolejną grupę tranzytowych turystów w Rzeszowie trzeba uznać za wymagającą, a może nawet za trudną. Są to wycieczki ortodoksyjnych Żydów z Izraela, których co roku dziesiątki przejeżdża przez nasze miasto do sławnego grobu cadyka w Leżajsku. Być może i dla nich można pokusić się o stworzenie turystycznej oferty w stolicy województwa?
Jednak jak na razie w Rzeszowie niewiele dzieje się w kierunku zwiększenia oferty dla turystów. Powstała co prawda dobra infrastruktura hotelowa i to w bardzo zróżnicowanym standardzie. Są hotele sieciowe takie jak Hilton i bardzo indywidualne jak Grand lub Bristol. Ale same hotele to jeszcze za mało, żeby przyciągnąć turystów. Potrzebne są odpowiednie atrakcje, a tu jest już trochę gorzej.
Rzeszowskie Muzeum Okręgowe to chyba najlepsza ilustracja stagnacji lokalnej kultury. Konia z rzędem temu, kto poda jakieś wybitne wystawy zorganizowane przez tą instytucję w ostatnim czasie. Inne miejskie atrakcje takie jak podziemna trasa turystyczna, lub cykliczne imprezy muzyczne również nie przyciągają turystów zewnętrznych. Festiwal Carpatia gromadzi co prawda młodych wykonawców z wielu krajów, ale publiczność praktycznie w całości jest miejscowa.
Zupełnie inaczej dzieje się choćby w Olsztynie. Tam podobny festiwal organizowany jest w lipcu i miasto staje się wtedy Mekką dla turystów jadących nad Bałtyk. Turyści ci wcale niekoniecznie oglądają występy muzyczne. Ponieważ całe stare miasto zamienia się wtedy na kilka dni w wielki jarmark, to każdy może znaleźć coś atrakcyjnego dla siebie. To przykład doskonałego sposobu na przyciągniecie turysty tranzytowego.
Nie ma nic złego w tym, że część atrakcji miejskich w Rzeszowie najzupełniej świadomie adresowana jest jedynie do mieszkańców miasta. Niektóre z tych atrakcji, takie jak kąpielisko na dawnej żwirowni, to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Trzeba tylko zauważyć, że prawdopodobnie równie świadomie organizatorzy życia miejskiego „odpuścili” sobie starania o zainteresowanie miastem turystów. Miasto co prawda regularnie inwestuje w obecność w rozmaitych telewizjach śniadaniowych. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że prawdziwym adresatem tej „promocji” miasta są znowu rzeszowianie, a nie potencjalni turyści. Przecież dla gości trzeba przygotować coś na miejscu.
Rzeszów nie musi stać się na stałe Mekką dla turystów, tak jak są nimi Kraków, czy Paryż. Dobrze byłoby żeby stał się jednak taką Mekką choćby na kilka dni w roku. Tak jak wspomniany Olsztyn, czy w oczywisty sposób Opole. Dobrze, gdyby mniejsze grupy turystów odwiedzały Rzeszów przez cały rok. Wszystko zależy od rodzaju przygotowanych dla nich atrakcji. Ale niezależnie od sposobu, miasto powinno zwrócić większą uwagę na zainteresowanie turystów. To da Rzeszowowi znacznie lepszy (i na stałe) efekt promocyjny niż jakikolwiek inne formy sztucznego marketingu.
Szahin