Odp: Jak możemy pomóc naszym dzieciom?
Tutaj możesz wyrazić swoją opinię na temat tego artykułu.
$ip = ''; if (isset($_SERVER['HTTP_X_FORWARDED_FOR'])){ $ip = $_SERVER['HTTP_X_FORWARDED_FOR']; } else { $ip=$_SERVER["REMOTE_ADDR"]; } ?>
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Tutaj możesz wyrazić swoją opinię na temat tego artykułu.
... Twierdzenie, że dobra edukacja młodzieży jest podstawą przyszłego rozwoju miasta jest tak oczywiste, że nie trzeba tego udowadniać. ...
Bardzo dobrze napisane. Powiem więcej: dobra edukacja jest podstawą wszystkiego, nie tylko rozwoju miasta czy większych jednostek! Dobra edukacja to inwestycja wprost bezcenna… I to w najszerszym spektrum. A czy na pewno nie trzeba tego udowadniać?
Jak ogólnie wiadomo od dłuższego czasu bardzo interesuję się wszelkimi zagadnieniami związanymi z szeroko rozumianą popularyzacją nauki, historii nauki i techniki oraz tradycyjnymi formami eksperymentowania. Mniej lub bardziej udane przedsięwzięcia służące interaktywnej, multimedialnej edukacji – inspirującej do zainteresowania naukami przyrodniczymi – które realizowaliśmy na Podkarpaciu jedynie utwierdzają mnie i innych w przekonaniu, że WARTO!
A teraz opowiem Panu pewną historię:
Jeden znajomy hobbysta, także uprawiający czynnie popularyzację nauki, wymyślił sobie dnia pewnego, że chciałby zrobić coś trwałego dla innych na tym właśnie poletku. Ponieważ nadzieje na stworzenie w Rzeszowie Centrum Nauki z prawdziwego zdarzenia (czytaj: ICENT) – prysły jak pokaz sztucznych ogni na rzeszowskim rynku, wykombinował, że może uda się zorganizować formę duuuuużo, bardzo dużo mniejszą – ale skuteczną i atrakcyjną… i to sprawdzoną w boju na poligonie… Coś malutkiego, ale dopracowanego w każdym milimetrze. I najważniejsze: w pewnej części GOTOWEGO. Ponieważ przez jakiś czas gromadził, konstruował, kupował, budował odpowiednie wyposażenie, urządzenia i przyrządy… pomyślał sobie tak: gdyby znalazł się partner odpowiednio uświadomiony, INSTYTUCJA z minimalnymi zasobami wizjonerstwa, która wygospodarowałaby minimalne środki i parę pomieszczeń na zorganizowanie pierwszego, innowacyjnego, POZASZKOLNEGO eksperymentarium… gdzie młodzież W KAŻDYM wieku mogłaby bawić się nauką, oglądać i wykonywać eksperymenty i doświadczenia, konstruować i uruchamiać proste i bardziej skomplikowane urządzenia, jednocześnie kształcąc się politechnicznie od lat najmłodszych…
Reasumując: KTOŚ daje pomysł, czas i wiedzę, gotowe projekty funkcjonowania placówki, praktycznie kompletny wkład sprzętowy (w tym także: ogólnoużytkowy, to jest: mebelki, krzesełka, stoliczki, witrynki itp.), a ŚWIATŁA instytucja, której być może zależy na edukacji i wychowywaniu młodzieży – lokal i minimalne środki na zorganizowanie całości… efekty do zebrania niezwykle wymierne: edukacyjny, społeczny, medialny, promocyjny i cholera wie jaki jeszcze.
To tyle marzenia. Pora na rzeczywistość: nie ma raczej zainteresowania. Nie ma możliwości. Nie ma narzędzi prawnych, które pozwalałyby na wspólne realizowanie pomysłów osoby fizycznej i instytucji! To znaczy: są. Ale nie w Rzeszowie. Szkoda.
Dla niezorientowanych mała dygresja jeszcze: nie chodzi o robienie konkurencji dla szkół! Szkoły mają uczyć, placówki naukę popularyzujące – INSPIROWAĆ. To naprawdę działa.
Wszystkiego NAJ w 2012 roku...!
P.S. Proszę wybaczyć; miałem nic nie pisać aby nie szerzyć chamstwa na forum... Ale tak jakoś, nie mogłem się powstrzymać...
"... Nie ma narzędzi prawnych, które pozwalałyby na wspólne realizowanie pomysłów osoby fizycznej i instytucji! To znaczy: są. Ale nie w Rzeszowie..."
Oops! Walnąć się w klatę muszę. I odszczekać, co niniejszym czynię: HAU, HAU!
W Rzeszowie tez można, gdy się tylko chce.
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,3496 jecia.html
Powodzenia życzę! Kropla wszak drąży skałę...
Mam syna w liceum i to co mnie rzuca się w oczy odbiega nieco od problemów opisanych w artykule. Mocno niepokoi mnie program nauczania. Gdybym sam nie poświecał synowi czasu aby przekazać wiedzę z literatury polskiej, nigdy by tego w szkole się nie dowiedział. Próbowałem dociec skad ten stan i oprócz samego programu nauczania problemem jest tez zbyt duża ilość dzieci w klasie, grubo ponad 30. Jeśli choćby nauczyciel chciał coś od siebie zrobić to w takiej masówce jest to niemożliwe.
według mnie sam podział szkolnictwa na podstawowe, gimnazjalne i średnie nie zdał egzaminu. Trzy lata gimnazjum są właściwie stracone dla edukacji dziecka.Zwłaszcza chłopcy wiecej myslą wtedy o zaimponowaniu nowemu srodowisku niż o nauce. Dawny schemat 8 lat podstawówki i 4 lata średniej był bardziej mobilizujacy. Wiele osób potwierdza te moje obserwacje ale nie wiem czy jest w ogóle szansa na powrót do tamtego systemu. Po swoich dzieciach widzę ze byłoby lepiej.
Ja szkoliłam się w dawnym systemie i tak szczerze mówiąc, nie wiem czy to jest wina systemu czy ludzi? Dziś edukacja szkolna stała się bardziej skomplikowana i może stary system był lepszy? Jednak widzę po mojej córce, że problem nie tkwi w przyjętym systemie, a w ludziach. Kiedyś kadra nauczycielska była świadoma swojego zawodu i nawet po wielu latach nadal podchodziła do niego z pasją. Owszem, zdarzały się tzw. "ciężkie przypadki", ale były one marginalne. Moje osobiste wrażenie z tamtego czasu jest takie, że uczono nas wiedzy i odpowiedniego jej wykorzystania, uczono nas myśleć. Dziś mam wrażenie, że to jest beznadziejna pogoń za realizacją jakiś bzdurnych planów, a czy w tym wszystkim ktoś myśli o tych dzieciach i młodzieży? Mam spore wątpliwości
Zmiana poziomu nauczania jest chyba elementem szerszego kontekstu zmiany charakteru szkolnictwa. Coraz bardziej jest ono wykorzystywane do ukrywania bezrobocia a coraz mniej do egzekwowania wysokiego poziomu wiedzy. To odnosi się przede wszystkim do szkolnictwa wyższego ale i w szkołach średnich mentalność ta zbiera żniwo. Co prawda obok uczelni na papierze, produkujących magistrów o niepełnej wiedzy, są i takie które nie zaniżają poziomu. Gorzej jest w szkołach średnich, bo rodzice nie mają możliwości odróżnienia poziomu szkół a już na pewno nie poziomu poszczególnych nauczycieli. Zdani są jedynie na tzw. opinię o szkole. To jednak często zawodzi. Szkoły społeczne i prywatne są tu dobrym wyjątkiem, bo z takich samych powodów co uniwersytety nie mogą sobie pozwolić na złe efekty. Ale tych jest nadal garstka.
c.d.
Szkolnictwo średnie jako całość nie prezentuje się zatem wg moich obserwacji najlepiej i to niezależnie od tego, że ten czy ów dyrektor mają najlepsze chęci, żeby dobrze kierować placówką. Posyłanie dzieci o rok wcześniej do nauki też nie na wiele się zda. Problem chyba leży w źle założonych celach nauczania i w jeszcze mniej sprawnych narzędziach do osiągnięcia tych celów. System motywacji do nauki i umiejętność stworzenia tzw. pędu do wiedzy ma tu najistotniejsze znaczenie. A w większości współczesne szkoły działają wg systemu nakazowego względem ucznia. Wymagają ale nie wychowują do wiedzy. A wystarczy tylko trochę starań w tym kierunku, tak jak to robi centrum Kopernik a efekty są doskonałe.
"... A wystarczy tylko trochę starań w tym kierunku, tak jak to robi centrum Kopernik a efekty są doskonałe..."
Proszę uwierzyć: to działa także w mniejszych skalach. Naturalnie CN (np. ICENT) to... ośmiotysięcznik. Ciągle daleki do zdobycia (pieniądze przyznane na projekt PRZEPADŁY, tzw. "rada programowa" złożona z przypadkowych osób nie potrafiła nawet ustalić czasu... spotkania. Nie mówiąc już tym, że o PROGRAMIE pojęcia nikt tam nie miał!) Wystarczyłoby przyłożyć się do skromniejszej (co nie znaczy: byle jak zrealizowanej!) formy. I zaczęłoby się TO rozpędzać...
S.
P.S. Zapraszamy na jeden z małych pokazów realizowanych w szkołach: zainteresowanie na buźkach, las rąk gdy pada pytanie: KTO CHCE SPRÓBOWAĆ?... i żal okropny, gdy akurat wybrany zostanie ktoś inny. Bo nawet przy trzydziestoosobowej frekwencji nie sposób wybrać wszystkich na raz!
Ot, choćby wczoraj, w szkole nr 25 w Rzeszowie: połowy zaplanowanego programu nie udało się zrealizować, bo czas szybko minął (który i tak przedłużyliśmy), a WSZYSCY CHCIELI JEŹDZIĆ na DESKACH w doświadczeniu ilustrującym III Zasadę, albo dać się zapiąć w worku, z którego wypompowujemy powietrze...
W rządzie coraz częściej mówię się o zmianie systemu gimnazjalnego. Gimnazja miałyby być 4 letnie a liceum 2 lub 3 lata. Mnie się wydaje, że wydłużenie gimnazjum powinno odbyć sie raczej kosztem podstawówki a nie liceum ale to wymaga analizy. Ważne że wreszcie zauważono problem, bo to co jest się nie sprawdza. Kolejna już zmiana warunków nauczania musi być wprowadzona w sposób bardzo przemyślany i po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. Przede wszystkim predyspozycji dzieci w poszczególnych przedziałach wiekowych ale też po analizie odpowiedniej bazy w ilości pomieszczeń lekcyjnych. Okres gimnazjum jest zbyt ważny wychowawczo, żeby zrobić w tym przedziale wiekowym nauczanie masowe. To nie może być kolejne "na próbę". Za dużo przy systemie szkolnictwa majstrowano.
Dawny system ośmioletniej szkoły podstawowej i czteroletniego liceum (pięcioletniego liceum zawodowego typu PLSP i technikum) funkcjonował wiele lat. Komu to przeszkadzało?
Po co było szukać dziury w całym i zmieniać? Teraz jest posprzątane, i każda nowa zmiana będzie zmianą NA GORSZE.
Jak zwykle robi się tylko po to, ŻEBY ROBIĆ!
W dużej mierze masz racje ale ja wolę widzieć szklankę która jest do połowy pełna, niż szklankę która jest do połowy pusta
Dwa lata liceum? To praktycznie byłoby w całości poświęcone przygotowaniu do matury. Może ma to i sens?
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź