Kultura miasta pod dyktando urzędników?

Stać na rynku z założonymi rękami (jak na zdjęciu) i patrzyć się tępo w pląsy zespołów ludowych. Świeeeeetna rozrywka.

Nie rozumiem po co ten krytyczny ton. Rzeszowianie chętnie uczestniczą w koncertach, bawią się, wszystko jest OK. Komuś przeszkadza że w mieście dobrze się dzieje?

Wielkie imprezy typu festiwale identycznie jak w Rzeszowie tzn. za darmo odbywają się w stanach. Tylko w takich ilościach i z takimi srodkami że nam tylko pomarzyc. Kultury nie da się zaplanować w urzędzie. Mamy globalizację , kapitalizm i komercję. Sztuka dla większości jest teraz prosta, łatwa i nie wymaga żadnego przygotowania.  Sztuka wysoka to domena garstki społeczeństwa. Wina nie leży w Ratuszu czy U.M tylko w tym że my artyści nie mamy pojęcia co z tym zrobić. W N.Y. w opuszczonych dzielnicach artyści wykupują (bo ich stać) pustostany adaptują na kina, galerie ,studia i żyją sztuką jarając jointy i wygląda to ja komuna hipisów. My mamy za dużo uprzedzeń do siebie nawzajem żeby podobnie się organizować. A co do Krakowa to tam artyści nie boją się że ktoś z uczelni (ASP n.p.) zobaczy ich z piwem i podkabluje władzy. Sami jesteśmy gnuśni i ospali.  Puki co cieszmy się że nowy hejnał okzał się strzałem w 10 .