2013.12.16
Potrzebny jest przewrót w życiu kulturalnym
Badania pokazują, że przeciętny rzeszowianin ma bardzo powierzchowne rozumienie kultury. Ogranicza to rzeszowskim twórcom możliwość dotarcia z wartościami wyższymi do mieszkańców miasta. Wyjściem z sytuacji jest rozwój kultury spotkań.
Jedno z kameralnych spotkań artystycznych w mieście. Galeria Nierzeczywista Rzeszowskiego Stowarzyszenia Fotograficznego.
Badania przeprowadzone w mieście przez firmę BD Center na potrzeby stworzenia Strategii Rozwoju Kultury Miasta Rzeszowa rzucają wiele światła na to, w jaki sposób kulturalni są rzeszowianie. Odważę się na stwierdzenie, że pojęcie kultury w oczach przeciętnego rzeszowianina ma mocno wypaczony obraz.
Jak wykazały wspomniane badania*) aż 54 proc. badanych uważa, że główną funkcją kultury w mieście jest zainteresowanie nią młodego pokolenia. Świadczy to najwyraźniej o tym, że dorosły obywatel miasta czuje się wystarczająco ukulturalniony i dziedzinę tą dedykuje przede wszystkim młodzieży. Równie duża liczba 40 proc. badanych wskazała, że zadaniem kultury jest promocja miasta. Być może to wyraz tęsknoty, aby gdzieś w Polsce uważano Rzeszów za miasto ważniejsze i bardziej kulturalne niż było dotychczas.
Znacznie mniej badanych wskazało na tak konkretne i realne zadania kultury, jak promowanie jakiegoś stylu życia i wartości (18 proc.) i wytwarzanie ponadczasowych dóbr kultury (14 proc.).
Kolejne dane pokazują dobre oceny rzeszowian co do kultury w Rzeszowie. Zdecydowana większość, bo aż 71 proc. mieszkańców uważa, że Rzeszów dobrze wykorzystuje swój potencjał kulturalny. Przeciwnego zdania jest jedynie 20 proc.
Jeszcze bardziej znaczące są poglądy rzeszowian na to, w czym konkretnie przejawia się ten potencjał kulturalny miasta. Największa liczba mieszkańców widzi go w dużych imprezach masowych, imprezach plenerowych, koncertach, festiwalach. Na wysokiej pozycji potencjału kulturalnego wielu rzeszowian wskazało oficjalne instytucje, filharmonię i teatry. Na kolejnych miejscach na liście występuje natomiast cały zbiór dość niespotykanych dla połączenia z kulturą treści takich jak: promocja i rozwój miasta, czystość, sport, położenie geograficzne itp.
Za to na liście potencjałów kultury wymienionych przez rzeszowian prawie w ogóle nie ma ludzi, realnych twórców i odbiorców kultury. Na wysokim trzecim miejscu rzeszowianie uplasowali co prawda młodzież, ale w połączeniu z pierwszymi przytoczonymi wynikami wydaje mi się, że jest to bardziej wyraz nadziei mieszkańców na przyszłość kultury miejskiej pokładanej w młodzieży, a nie zauważenie konkretnego wkładu tej młodzieży w powstawanie kultury. Do takiej interpretacji skłania mnie dodatkowo fakt, że w omawianym zestawieniu zaledwie 3 proc. mieszkańców zauważyło kulturotwórcza rolę konkretnych twórców kultury, czyli artystów.
Pułapka instytucjonalnego myślenia
Z zestawienia rzuca się w oczy obraz kultury tworzonej przez duże oficjalne instytucje. Obraz ten znany jest jeszcze z PRL, gdzie to państwo i jego agendy krzewiły nową kulturę, a obywatel miał być poddany jej wpływom. System ten zbankrutował, bo treści krzewionej kultury były zbyt sprzeczne z kulturą społeczeństwa. Ale jak widać pozostawił jednak sposób myślenia o kulturze jako zdominowanej przez instytucje. Ten instytucjonalny, nie natomiast ludzki wizerunek kultury upowszechniony wśród mieszkańców Rzeszowa jest wg mnie główną przyczyną ich bierności w stosunku do kultury. W kolejnym badaniu zdecydowana większość mieszkańców za bariery utrudniające udział w kulturze podało banalne powody: brak czasu, niedogodny dojazd, słabą informację.
Zauważyłem zresztą, że badania przeprowadzone na potrzeby stworzenia Strategii Rozwoju Kultury Miasta Rzeszowa również koncentrowały się na owym instytucjonalnym wymiarze kultury. Wydaje mi się, że w tym jest ich główna słabość i może niekorzystnie wpłynąć na koncepcję samej strategii.
Otóż przecież kultura każdego społeczeństwa tkwi przede wszystkim nie w instytucjach, ale w ludziach, w samych twórcach i w mieszkańcach. To ludzie swoimi pasjami i głodem poszukiwania wartości sami na co dzień sięgają po treści wykraczające ponad ich materialne potrzeby. To właśnie w tym akcie tworzy się kultura. To sięganie odbywa się w zdecydowanej większości nie w kierunku dużych instytucji i wydarzeń masowych, bo to czyni się raz na jakiś czas. Kultura tworzy się o wiele silniej poprzez nasze codzienne sięganie po ulubione treści w telewizji, w książkach, w Internecie, a nawet w zwykłych dyskusjach o otaczającym świecie.
Chyba zbyt często w rozumieniu kultury przecenia się znaczenie spektakli teatralnych, koncertów i festiwali. Od razu się poprawię, żeby nie narazić się na niechęć współtwórców tych wszystkich szacownych instytucji kultury. Nie tyle przecenia się je, co nie docenia się kulturotwórczego znaczenia dla człowieka jego codziennego sięgania po te a nie inne kanały telewizyjne, po te a nie inne typy filmów, seriali i programów TV, po te a nie inne książki i gazety, wreszcie po te a nie inne treści i portale w Internecie.
Nie można postawić kultury codziennej obok, lub w opozycji do kultury instytucjonalnej, odświętnej, uroczystej. Ta ostatnia zawsze będzie wynikała z codzienności. Jeżeli mieszkańcy swoje rozumienie kultury będą ograniczali jedynie do jej instytucjonalnego wymiaru, a na co dzień będą oddawali się kolejnemu z małostkowych seriali telewizyjnych, będą zachwycać się w „Mam talent” gibkością człowieka potrafiącego schować się w pudełku, a swoją aktywność w Internecie koncentrować na prezentowaniu swoich zdjęć ze śródziemnomorskiej plaży, to tak jak właśnie okazało się w badaniu, za adresatów kultury będą uważali nie siebie, ale głównie młodzież.
Kultura spotkań
Skoro więc życie kulturalne jest uwarunkowane poziomem odbiorców i ich zainteresowaniami, a statystyczni rzeszowianie najwyraźniej wymagają jeszcze pewnego procesu dojrzewania, to czy twórcy kultury w Rzeszowie mają szanse na rozwój? Czy w takich okolicznościach środowiska twórcze mogą mieć wpływ na kulturalny poziom miasta?
Uważam, że tak. Trzeba tylko docenić i wzmocnić obecność małych elementów kultury w naszym codziennym życiu. Można to zrobić na przykład poprzez organizowanie czegoś, co nazwałbym kulturą spotkań. Widziałem wielokrotnie te drobne elementy życia pozwalające uczestnikom niepostrzeżenie nasiąkać kulturą. Mały wernisaż fotografii, na którym kilkanaście osób dyskutowało o tym jak uchwycić przeżywane emocje w zatrzymanym obrazie. Spotkanie z działaczem opozycji ukraińskiej, na którym nastawieni z typowo polską mentalnością słuchacze mogli poznawać dylematy Ukraińców kulturowo związanych ze światem Wschodu. Towarzyska prezentacja jednego z malarzy współczesnych, na której rozmówcy szczerze spierali się nad sensownością tęsknoty za klasyczna sztuka figuratywną. Spotkania te subtelnie rozbudowywały tożsamość uczestników, ich postrzeganie świata i wrażliwość na wartości.
A gdyby tak jeszcze w tej kulturze spotkań połączyć różne nurty twórcze i dziedziny. Gdyby poszukać wartości ważnych dla styku różnych środowisk i stworzyć warunki poznawania się? Taka otwarta kultura spotkań mogłaby przyciągać i wciągać ludzi spoza ich „branżowego” kulturowego kręgu. Byłaby swoistym zaproszeniem, zaproszeniem bardziej spersonalizowanym niż anonimowe informacje medialne o dostępnych biletach w oficjalnych instytucjach.
Zauważyłem, że nawet spotkanie w kilkuosobowym gronie przy piwie (tak!) w kawiarni może zaowocować dobrą dyskusją i odkryciami intelektualnymi, które kołaczą się w myślach przez kolejne dni. Wszystko przecież zależy od tego, jakiego ma się rozmówcę. A co dopiero, gdyby takie spotkania organizować w sposób bardziej planowy i w odpowiedniejszej scenerii?
Twórcy kultury mają to do siebie, że w dość naturalny sposób dążą do wydarzeń spektakularnych. Im wydarzenie większe, tym wydawałoby się większy sukces artystyczny. To prawda i nie odbieram im prawa do tego. Jednak dojrzałych odbiorców kultury trzeba najpierw przygotować, żeby mogli świadomie kulturę instytucjonalną odbierać. Natomiast żeby przygotować taki grunt, jedynym sposobem jest cierpliwe działanie u podstaw życia społecznego. Wyniki badań społeczności Rzeszowa dają na to wyraźny dowód.
Szahin
*) - Wybrane fragmenty badań zostały opublikowane w odrębnym artykule.