2018.01.02
Morawiecki przyniesie lawinę zmian
Wymiana premiera polskiego rządu na Mateusza Morawieckiego ma ciekawe kulisy. Ważne stało się, że ma on dobre relacje ze środowiskiem żydowskim w Nowym Jorku. Jednak postawienie przez PiS na młodego fachowca jest jeszcze czymś więcej. Zapowiada to awans młodych ludzi w polityce, co wyraźnie już widać także na Podkarpaciu i w Rzeszowie.
Końcówka starego roku przyniosła w polityce polskiej zmianę, która mocno zaważy na całym nowym 2018 roku. Premierem został Mateusz Morawiecki, człowiek o przeszłości finansisty i jeszcze do niedawna dość luźno związany z polityką partyjną. Znacznie bardziej rozpoznawalną osobą w politycznej historii Polski ostatnich dekad jest jego ojciec – Kornel Morawiecki.
Dało się zauważyć, że komentatorzy zmianę premiera tłumaczyli głównie planem Prawa i Sprawiedliwości na wzmocnienie pozycji międzynawowej polskiego rządu w trudnych rozmowach z politykami Unii Europejskiej. Premier Beata Szydło mimo wielu zasług nie miała tak wielkiego doświadczenia zagranicznego, jak Mateusz Morawiecki, który od wielu lat pracował w międzynarodowym środowisku finansowym. W dość napiętej obecnie sytuacji wokół zmian w Polsce szczególnie przydatne mają być teraz jego dobre stosunki ze środowiskiem żydowskim w Nowym Jorku. Poznał je przede wszystkim jako polski bankowiec. Opinii publicznej na Zachodzie nie uszło przy tym uwagi, że rodzina Morawieckiego była zaangażowana w uratowanie kilkorga polskich Żydów w czasie holocaustu. Takie praktyczne rekomendacje na pewno były brane pod uwagę przez kierownictwo PiS przy nominacji nowego premiera.
Mało kto jednak zwrócił uwagę, że awans Mateusza Morawieckiego ma też istotne znaczenie w nowym podejściu PiS do obsady stanowisk. Do tej pory najważniejsze funkcje w państwie pod rządami PiS obsadzane były zazwyczaj osobami ze ścisłego otoczenia Jarosława lub Lecha Kaczyńskich. Szczególne miejsce wśród tych osób mieli dawni działacze Porozumienia Centrum zwani niekiedy „zakonem PC”. Od pewnego czasu to się zmienia i w polityce pojawiają się wykształceni młodzi ludzie, bez przeszłości w dawnym obozie Solidarności.
Takie podejście widać także na Podkarpaciu. Co prawda w województwie od lat kariery robią dawni działacze PC, Solidarności, AWS itp. ale jednym z pierwszych wyłomów w tej praktyce był Tomasz Poręba. Do PiS wstąpił stosunkowo późno, bo w 2003 r. Wcześniej ukończył studia na kierunkach historia i politologia, potem jeszcze studia specjalistyczne z zakresu dziennikarstwa. Jego fachowość szybko doceniły władze Prawa i Sprawiedliwości powierzając mu funkcje do spraw informacji i wizerunku w krajowym biurze partii, a potem w Parlamencie Europejskim. Wreszcie w 2009 r. w wieku 36 lat uzyskał mandat eurodeputowanego z ramienia PiS i sprawuje go do dzisiaj.
Prawdziwym zaskoczeniem w sięganiu po młodych ludzi przez PiS było jednak wystawienie trzy lata temu młodego 29 letniego Lucjusza Nadbereżnego w wyborach na prezydenta Stalowej Woli. Szok okazał się tym większy, że Nadbereżny wygrał w pierwszej turze z doświadczonym rywalem Andrzejem Szlęzakiem, sprawującym dotąd przez 3 kadencje funkcję prezydenta miasta.
Tak ważna wygrana musiała otworzyć oczy kierownictwu PiS pokazując, iż większe dopuszczenie do stanowisk ludzi młodych i wykształconych, jest sposobem nie tylko na zbudowanie profesjonalnych kadr politycznych, ale przede wszystkim pozwoli partii przekonać do siebie młode pokolenie wyborców. Dla pokolenia tego dawni bohaterowie sporów na linii komuna-Solidarność należą przecież do zamierzchłej przeszłości. Dlatego nie dziwi, że od paru lat młodzi wykształceni działacze PiS na Podkarpaciu i w Rzeszowie zaczynają awansować w strukturach partyjnych i samorządowych. Zwykle są absolwentami prawa lub politologii, co pozwala im bardzo szybko nabierać doświadczenia na politycznych stanowiskach, a partii pozwala na sprawną rozbudowę fachowych kadr. Jednym z takich działaczy jest Marcin Fijołek z Rzeszowa. Trzy lata temu został wybrany do rady miasta Rzeszowa z ramienia PiS i natychmiast został przewodniczącym klubu radnych tej partii. Jednocześnie zawodowo awansował w strukturze urzędu marszałkowskiego stając się jedną z ważnych osób funkcyjnych w środowisku PiS.
Sukcesy młodych działaczy PiS nie przez wszystkich są jednak dobrze przyjmowane. W mediach regularnie przytaczane są słowne ataki prezydenta Ferenca na wspomnianego Marcina Fijołka (nie mylić z Konradem Fijołkiem z SLD). Część mediów wtóruje temu, wyraźnie sugerując młodym działaczom karierowiczostwo i pogoń za stołkami. Nawet z samego środowiska PiS dochodzą pojedyncze głosy niezadowolenia z postawienia partii na wykształconą i kompetentną młodzież.
O ile media niechętne Prawu i Sprawiedliwości niełatwo zrezygnują z takich zarzutów, to zapewne PiS przyzwyczai się do tej praktyki. Nawet za cenę tego, że czasami trzeba będzie stawić czoło takim pomyłkom wizerunkowym, jaką okazał się Bartłomiej Misiewicz, który powszechnie uważany jest za przykład osoby nie umiejącej odpowiedzialnie udźwignąć awansu zawodowego. Przypadki takie to gratka dla twórców złego pijaru względem PiS, ale raczej nie podważą one samej zasady docenienia młodego pokolenia w polityce.
Obserwując mechanizmy budowy dużych partii w krajach zachodnich widzimy tam te same zjawiska. Starsi doświadczeni działacze otaczają się młodszymi „praktykantami”, co prowadzi do budowy profesjonalnych kadr i pozwala na naturalną wymianę pokoleń. Taka wymiana jest zawsze niezbędna, jeśli partia, czy ruch polityczny chce uniknąć zasklepienia się w kombatanctwie i chce odzwierciedlać przekrój wiekowy społeczeństwa. Nominacja Mateusza Morawieckiego na premiera polskiego rządu jest najlepszym dowodem na to, że PiS nawet na szczytach swojej władzy zrozumiał tego ducha czasu i nie waha się sięgać po nowych ludzi.
Po młodych ludzi już dawno sięgnęły inne partie w Polsce: SLD, PO, czy Nowoczesna. Uważały to za swoje osiągnięcie i być może dlatego obecnie krytykują za to partię rządzącą. Trzeba tu dodać, że takie zmiany w PiS nie tylko utrudniają, ale wręcz uniemożliwiają próby budowania przez ośrodki niechętne tej partii stereotypu, że prawica kojarzy się głównie ze starszym niewykształconym pokoleniem spoza dużych miast. Stereotyp ten zresztą od dawna nie wytrzymywał konfrontacji z rzeczywistością, a młode wykształcone pokolenie w Polsce samo wybierało swoje preferencje polityczne.
Red