2018.02.26
Prezydent znów wywołuje protesty. Co się dzieje?
Wybory tuż, tuż, a decyzje Tadeusza Ferenca tworzą mu nowych antagonistów wśród rzeszowian. W mieście widać już całe grupy społeczne wkurzone na to, co się dzieje. To wszystko mocno odbiega od typowego scenariusza prowadzenia kampanii wyborczej.
Zła passa prezydenta Ferenca nie ustaje. Wydawało się, że duży konflikt z mieszkańcami osiedli Budziwój, Biała i Zwięczyca w sprawie poprowadzenia trasy obwodnicy południowej dał mu do myślenia. Zbliżają się wybory samorządowe i raczej należało się spodziewać, że prezydent będzie chciał sobie zjednać wyborców i unikać kontrowersyjnych decyzji. Na to się przynajmniej zapowiadało, gdy słyszeliśmy pojednawcze tony z ust prezydenta podczas spotkania z kilkoma setkami mieszkańców, wkurzonymi na lokalizację wspomnianej drogi, odbywającego się w szkole w Zwięczycy w ubiegłym miesiącu.
Na ostro z twórcami pomysłów innych niż te z ratusza?
Wystarczyło jednak parę tygodni, by prezydent zdążył zrzuci z siebie presję burzliwego spotkania z mieszkańcami i już wszedł w konflikt w tej samej sprawie z przedstawicielem rządu, wojewodą Ewą Leniart. Nie tylko skrytykował projekt pani wojewody, która chciała kompromisu z mieszkańcami co do prowadzenia obwodnicy, ale pozwolił sobie na niewybredne złośliwości pod adresem urzędników przygotowujących te projekty.
Sytuacja stała się o tyle kuriozalna, że Tadeusz Ferenc zwykle starał się nie wchodzić w konflikty z przedstawicielami jakiegokolwiek rządu w Warszawie, chcąc mieć tam dobrą opinię, potrzebną do ewentualnych rozmów na temat miasta. Tym razem nerwy mu wyraźnie puściły, ale chyba oznacza to dłuższy konflikt, bo negatywne emocje pomiędzy prezydentem a wojewodą czuć było już od dawna. Od teraz stało się to jednak tak wyraźne, że niektórzy oceniają, iż prezydent strasznie pali za sobą mosty!
Ale to nie koniec niepokoi powodowanych postępowaniem Tadeusza Ferenca. Ostatnie tygodnie przynoszą wiadomości o kolejnych i kolejnych konfliktach z rzeszowianami wywołanymi pomysłami prezydenta.
Nowoczesny moloch lepszy od wspólnot z tradycjami?
Otóż prezydent wymyślił, że dokona połączenia dwóch istniejących od dawna szkół muzycznych w Rzeszowie, a w ich miejsce stworzy jedną szkołę i wybuduje dla niej nową siedzibę, być może na którymś z nowych osiedli. Inicjatywa na pierwszy rzut oka wydawała się rozwojowa. Jednak rodzice dzieci uczących się w dotychczasowych szkołach wykazali się większym zrozumieniem charakteru tych placówek, niż patrzący na to trochę z boku prezydent i na wielkim spotkaniu z nim przed tygodniem zarzucili go argumentami i protestami.
Nowej, połączonej szkole rodzice przeciwstawili wartość tradycji, jaką każda z dotychczasowych szkół wypracowała i wskazali, że w nauczaniu artystycznym tradycje takie mają o wiele większe znaczenie, niż tworzenie wielkiego molochu w nowej siedzibie. Zwrócili uwagę, że obecne szkoły bardziej niż przenosin do innego budynku potrzebują brakujących milionowych inwestycji w nowe instrumenty muzyczne, gdyż te dotychczas używane w obu placówkach pamiętają już bardzo dawną epokę, a to jest przecież podstawa edukacji uczniów.
Rodzice przedstawili też wiele innych praktycznych argumentów za zachowaniem starych szkół, ale raczej nie przekonało to Tadeusza Ferenca. Na spotkaniu z rodzicami prezydent nie zdeklarował się jednoznacznie, ale z informacji dochodzących ze środowiska można wnioskować, że protesty rodziców jak na razie nie powodują rezygnacji z pomysłu łączenia obecnych szkół muzycznych. To już teraz zaognia sytuację i mobilizuje rodziców do przeciwstawiania się planom prezydenta. A spore grono rodziców środowiska artystycznego w Rzeszowie już od dawna wyczulone jest na różne nietrafione projekty Ferenca, choćby te ujawnione przy okazji niedawnego zamieszania z próbą reorganizacji Miejskiego Domu Kultury.
Klub muzyczny zły bo brzydki?
W ostatnich tygodniach zupełnie nieoczekiwanie Tadeusz Ferenc zaostrzył także inny konflikt ze środowiskiem młodzieżowym, gdy bez wyrozumiałości podszedł do funkcjonowania klubu muzycznego Life House przy ul. Rejtana. Prezydent zawnioskował o likwidację będącego własnością miasta budynku, w którym działa klub. Jednym z argumentów było to, że budynek jest brzydki. Założyciele klubu Life House byli nawet skłonni pogodzić się z koniecznością szukania nowej siedziby, ale chcieli wynegocjować przynajmniej przedłużenie możliwości najmu, czy też podnajmu od nowego użytkownika terenu – do momentu zorganizowania nowej siedziby. Prezydent jednak znowu nie wykazał się zrozumieniem dla potrzeb młodzieży, ani nawet dla apeli gwiazd w obronie klubu z takich zespołów jak Lady Punk, czy Ich Troje.
Efekt jest taki, że działający w klubie muzycy już przenieśli spór z Tadeuszem Ferencem na grunt artystyczny. W sieci szeroko rozpowszechnia się występ muzyka Michała Lei, który na swoim koncercie 2 lutego w jednej z kompozycji bez ogródek wygarnął prezydentowi wszystkie żale jego środowiska. Prezydentowi dostało się nie tylko za próbę likwidacji klubu, ale wyśmiano jego wizję miasta i skrytykowano sposób prowadzenia rządów. Szybkość, z jaką nagranie rozpowszechnia się w sieci, świadczy, że duża część środowiska młodzieżowego w Rzeszowie podziela krytykę wyrażoną przez artystów. A młodzież, jak pokazała seria ostatnich wyborów w Polsce, to bardzo znaczący elektorat.
Skwer na Zalesiu likwidowany do skutku?
Czy to już koniec bieżącej listy pomysłów Tadeusza Ferenca nieakceptowanych przez mieszkańców? Skądże znowu… Na przykład na najbliższą sesję rady miasta trafi do rozpatrzenia prezydencki projekty uchwały wpisujący się w plan likwidacji głównego terenu zielonego przy ul. Daliowej na osiedlu Zalesie i zaplanowania tam zabudowy mieszkaniowej. W sprawie tej już bodajże dwukrotnie na sesje rady miasta przychodzili protestujący mieszkańcy tego osiedla i za każdym razem prezydent i jego radni ustępowali i rezygnowali z pomysłu zabudowania skweru. Dlaczego w takim razie podchodzą do tego po raz trzeci?
Doprawdy, trudno to zrozumieć i wpisać to w przedwyborcza logikę prezydenta Ferenca. Chyba łatwo się domyśleć, że na sesję rady miasta znowu przyjdą zdenerwowani mieszkańcy, a ich determinacja raczej się nie zmniejszy. Przeciwnie, kolejna próba przeforsowania niechcianego projektu likwidacji zieleni tylko wzmocni ich irytację i poczucie lekceważenia ich przez prezydenta.
A to nie koniec coraz dłuższej listy ujawniających się środowisk wkurzonych polityką Tadeusza Ferenca. W najbliższych miesiącach zapewne usłyszymy o nowych konfliktach. Zwłaszcza, jeśli prezydent Ferenc dalej będzie tak pewny siebie i pewny kolejnej reelekcji na stanowisko w ratuszu. W ten sposób nawet żelazny elektorat Tadeusza Ferenca będzie malał. Coraz trudniej bowiem znaleźć osoby bezgranicznie ufające w trafność decyzji prezydenta Rzeszowa, a coraz częściej spotyka się osoby niezadowolone z jego rządów.
Red