2014.11.24
Reakcje widzów i jury na ryzykowny pomysł Teatru Siemaszkowej
W ramach 53 Rzeszowskich Spotkań Teatralnych odbyła się I edycja Festiwalu Nowego Teatru. Teatr Siemaszkowej postanowił zupełnie odmienić dotychczas znane nam oblicze tychże spotkań teatralnych. Teraz można przedstawić pierwsze oceny tych decyzji.
Scena z otwarcia I edycji Festiwalu Nowego Teatru w Sali Industrialnej Hotelu Rzeszów. Fot. Maciej Mikulski (Archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej).
Przedfestiwalowe obawy widzów
Tuż po ogłoszeniu przez Teatr Siemaszkowej decyzji o powołaniu do życia zupełnie nowej formuły festiwalowej, głosy publiczności zostały w tej sprawie podzielone. Były obawy, czy pozbawienie festiwalu wielkich nazwisk na scenie i w jury to dobra decyzja. Poza tym były obawy o sam program Festiwalu Nowego Teatru, który miał zaprezentować widzom współczesne oblicze sceny, widziane oczami bardzo młodych twórców czy też wręcz debiutantów. Dodatkowo wspólnym mianownikiem łączącym wizje młodych twórców (reżyserów) miało być połączenie wizji scenicznej z nowymi mediami takimi jak chociażby videoprojekcje.
Równie zaskakującą decyzją dla miłośników życia teatralnego była ta dotycząca składu jury festiwalu. Było to bardzo ryzykowne i raczej jak dotąd niespotykane, by w jury zasiadali studenci i doktoranci uczelni o kierunkach artystycznych. A takie właśnie jury oceniało I edycję Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie. W jego skład weszli: Sandra Szwarc (Uniwersytet Gdański) – przewodnicząca jury; Anna Kolak (Uniwersytet Rzeszowski); Anna Müller (Uniwersytet Jagielloński); Jakub Papuczys (Uniwersytet Jagielloński); Ewa Uniejewska (Akademia Teatralna w Warszawie) oraz Martyna Kasprzak – sekretarz jury (Uniwersytet Jagielloński / Teatr im. Wandy Siemaszkowej).
Było o czym dyskutować
W czasie festiwalowego tygodnia wspólnie z widzami mogłam zobaczyć 10 przedstawień. Oglądając je często stykałam się z kontrastami i zaskakującymi rozwiązaniami. Wiele razy spektakle wywoływały dyskusje. A co w nich było?
Ze wszystkich, które widziałam najbardziej zapadły mi w pamięć „DZIADY” Adama Mickiewicza w reżyserii Radosława Rychcika. Spodobało mi się współczesne podejście reżysera do tego znanego dzieła romantycznego. Doświadczyłam zupełnie nowego spojrzenia na to, jak dziś może „brzmieć” w teatrze ten klasyk literatury polskiej. Reżyser pokazał polskość i amerykańskość naszego świata przeplatając historię, kulturę i mity, dzięki czemu jego „Dziady” stały się jakby podróżą przez dzieje. Duży ukłon należy się przy tym aktorom i ich bardzo dobrze zagranym rolom, rozłożonym dualistycznie w kulturze, czasie i przestrzeni. Mówiąc tekstem Mickiewicza, wcielali się oni jednocześnie w kultowe, skojarzeniowe postaci amerykańskiej popkultury, doskonale nam znane ze srebrnego ekranu. A my Polacy przecież lubimy jak „coś” jest amerykańskie.
Kino amerykańskie przez lata kształtowało gusta szczególne średniego i młodego pokolenia w naszym kraju. Sam reżyser w dyskusji po przedstawieniu powiedział, że kino to miało również duży wpływ na niego. Jego spektakl był więc jednocześnie zapisem inspirowanej amerykańskością starej kultury europejskiej. I tak na scenie możemy zobaczyć między innymi: Jokera (Guślarz), Marilyn Monroe (Ewa, dziewica, dziewczyna), słynne siostry z filmu Lśnienie. Mamy też wiele scen skojarzeniowych, gdzie np.: czarnoskórzy aktorzy pokazują nam, jak wiele łączy ich losy z losami uciemiężonego ludu z Dziadów Mickiewicza. Po tym spektaklu orzekłam, że Radosław Rychcik może okazać się jednym z najbardziej obiecujących i utalentowanych współczesnych polskich reżyserów teatralnych. Wiem, że nie tylko ja tak uważam.
„DZIADY” foto materiał promocyjny FNT
Na uwagę widzów zasłużył także „CHOPIN BEZ FORTEPIANU” w reżyserii Michała Zadary i ze świetnie zagraną rolą Barbary Wysockiej. To był naprawdę popis niezwykle dopracowanego warsztatu aktorskiego i muzycznego zarazem. Od początku do końca spektaklu obsada nowatorsko wygrywa Chopina. Gdyby nie w dużej mierze słowna forma przekazu utworów, ktoś mógłby powiedzieć, że to nie teatr tylko koncert. Czy komuś pomylił się teatr z filharmonią? Nie drodzy Państwo, to był jak najbardziej teatr, tyle że specyficzny i raczej dla bardzo świadomego odbiorcy.
Spektakl zaczyna się i na scenie pojawia się kwartet, po chwili dołącza do niego pianistka, zasiada za fortepianem i rozbrzmiewa muzyka. Zaczyna grać kwartet, pianistka przygotowuje się, żeby zacząć odgrywać partię fortepianową Chopina lecz nagle zamiast użyć instrumentu, zaczyna ją odgrywać głosem. Nie śpiewa jednak nucąc melodię, tylko zachowując dyscyplinę tempa i rytmu słowami opowiada nam o tym, co miała zagrać. Tak jakby nagle fortepian się zepsuł, a przecież koncert musi zostać wygrany do końca. Dlaczego więc nie zagrać go słowem?
Przyznam, że ten „koncert” był rzeczywiście jednym z bardziej wyjątkowych koncertów Chopinowskich na jakich byłam. Barbara Wysocka wspaniale zagrała słowem muzykę Chopina, opowiadając historię jego życia, tego jak jego odbierano kiedyś i jak dziś na niego patrzymy. Nie było to przedstawienie na jakie wybrałabym się wielokrotnie, jednak zdecydowanie warto było zobaczyć je choć raz i przeżyć coś wyjątkowego dzięki Barbarze Wysockiej. Na uwagę zasługuje tu niewątpliwie ciekawy pomysł i spojrzenie na współczesny teatr przez Michała Zadarę.
„CHOPIN BEZ FORTEPIANU” foto materiały promocyjne FNT
Równie ciekawym spektaklem był „UTWÓR O MATCE I OJCZYŹNIE” w reż. Marcina Libera. To ciekawie, momentami przenikająco zagrana przez Beatę Zygarlicką i Irenę Jun opowieść o toksycznej matce i toksycznej córce, na tle równie skrzywionego pojęcia i stosunku do własnej ojczyzny i historii. To było jedno z cięższych przedstawień tego festiwalu, niosące rzeczywiście mocny ładunek różnych, w większości niepozytywnych, złych emocji. Z pewnością na odbiór spektaklu miało wpływ także otoczenie i sceneria, jaka specjalnie została stworzona na jego potrzeby. Spektakl odbył się w sali Industrialnej Hotelu Rzeszów, w wykreowanym pokoju tzw. czterech ścianach, z których 2 leżące naprzeciw siebie zostały utworzone przez widzów.
Zdjęcie z próby do przedstawienia „UTWÓR O MATCE I OJCZYŹNIE”. Fot. Maciej Mikulski (Archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej).
Myślę, że warto zwrócić uwagę na jeszcze dwa spektakle tego Festiwalu. Pierwszy to „W SAMO POŁUDNIE” w reż. Wojtka Ziemilskiego. To również specyficzne spojrzenie na teatr, gdzie w scenerii teatralnej oglądamy jakby dokument publicystyczny, będący analizą 25 lat Polski od 1898 roku i pierwszych wolnych wyborów do dzisiaj. Pokazuje historię tamtych i obecnych czasów przez aktorów reprezentujących różne pokolenia Polaków. Do tego dochodzi opowieść aktorów, o „bohaterach” tamtych czasów, do których udało im się współcześnie dotrzeć, a którzy w 1989 roku startowali z różnych list wyborczych do parlamentu w Wałbrzychu. W całą tą historię zgrabnie wpleciono archiwalne nagrania rozmów, które ówczesna telewizja przeprowadziła z ludźmi i kandydatami opuszczającymi lokale do głosowania. Ciekawe doświadczenie teatralne i historyczne jednocześnie.
Zdjęcie z próby do przedstawienia „W SAMO POŁUDNIE”. Fot. Maciej Mikulski (Archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej).
Drugi to „UMWUKA” w reż. Jana Naturskiego. Jak dla mnie to teatr polityczny-społeczny, poruszający i uderzający w temat mocno przemilczany przez świat, a dotyczący gigantycznego mordu w Rwandzie w 1994 r. To wstrząsająca historia małego kraju w sercu Afryki gdzie w ciągu 3 miesięcy po wybuchu zamieszek pomiędzy ludnością Tutsi i Hutu zginęło blisko milion osób, a świat milczał i patrzył obojętnie na te wydarzenia. Kilka zdań nie wystarczy by przybliżyć Państwu to, co dzieje się na scenie, a dzieje się dużo i to wszystko „ubrane” w dobrą etniczną muzykę tworzy przejmujący obraz. Warto zobaczyć ten spektakl, chociażby po to, by zdać sobie sprawę, czego w przyszłości powinniśmy uniknąć.
Zdjęcie z próby do przedstawienia „UMWUKA”. Fot. Maciej Mikulski (Archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej).
Ponieważ Festiwal Nowego Teatru był festiwalem hołdującym nie tylko młodemu twórcy ale także nowym mediom, to warto napisać też o najbardziej „ubranym” w nowe media spektaklu – czyli o „AKROPOLIS” według Stanisława Wyspiańskiego. O dziwo spektakl ten nie poruszył mnie. Bardziej znudził, zmęczył, a nawet udręczył. Kto wie, może właśnie o to chodziło jego twórcy, młodemu reżyserowi Łukaszowi Twarkowskiemu. Trzeba jednak przyznać, że niektóre zabiegi audiowizualne zasługują na docenienie, jednak giną gdzieś w nadmiarze i przesycie nowych mediów w tym spektaklu. Rola i gra „żywego” aktora schodzi na plan dalszy, albo wręcz w ogóle przestaje się liczyć. Gdyby nie jedna ożywiająca scena w całym spektaklu w formie uczelnianego wykładu wygłoszona przez kolorowo ubraną osobę, anioła (boga?), można było zanudzić się na śmierć. Chyba, że to jest właśnie przekazem tego spektaklu – nudny materialny świat do którego dążymy. Spektakl do przemyślenia, dyskusji, polecam go osobom mającym odwagę zmierzenia się z ciężkim teatrem.
Zdjęcie z próby do przedstawienia „AKROPOLIS”. Fot. Maciej Mikulski (Archiwum Teatru im. W. Siemaszkowej).
Na uwagę zasługuje również premiera Teatru im. Wandy Siemaszkowej, która miała miejsce w ramach I edycji Festiwalu Nowego Teatru, a mam tu na myśli dramat pióra Tadeusza Różewicza „Stara kobieta Wysiaduje” wyreżyserowany przez Jakuba Falkowskiego, również twórcę młodego pokolenia, który tym spektaklem zadebiutował w roli reżyserskiej. Ponieważ mam zamiar poświęcić temu przedstawieniu odrębny tekst, proszę Państwa o tydzień cierpliwości.
Werdykt młodego jury
Co ciekawe, jury nagrodziło głównie te spektakle, które podobały się, ujmowały i najpełniej przemawiały do sporej części festiwalowej publiczności. Można zatem śmiało stwierdzić, że młode, w pewnym sensie amatorskie jury, było odbiciem upodobań samej publiczności.
Wyróżnienie za twórcze wychodzenie poza granice teatru w wysokości 2 500 zł przyznano spektaklowi „W SAMO POŁUDNIE” w reżyserii Wojtka Ziemilskiego.
Wyróżnienie za kreację aktorską i mistrzowskie połączenie odmiennych sposobów ekspresji aktorskiej w wysokości 2 500 zł trafiło do Ireny Jun za rolę Meter (Matki) w spektaklu „UTWÓR O MATCE I OJCZYŹNIE” w reżyserii Marcina Libera.
Nagrodę specjalną dla Młodego Artysty w wysokości 4 500 zł przyznano Łukaszowi Twarkowskiemu za podjęcie próby odnalezienia innowacyjnego, audiowizualnego języka teatralnego w spektaklu AKROPOLIS.
Nagrodę dla Osobowości Artystycznej w postaci honorowej statuetki oraz 10 000 zł przyznano Barbarze Wysockiej i Michałowi Zadarze za przeprowadzenie radykalnie twórczego dialogu z narodowymi mitami oraz za wywrotową reinterpretację twórczości Fryderyka Chopina.
Jury przyznało również honorową statuetkę za Najlepszy Spektakl dla „DZIADÓW” w reżyserii Radosława Rychcika za odwagę w odczytaniu tekstu romantycznego poza kluczem martyrologicznym i otwarcie się na nowe konteksty.
Czas na podsumowania
53 Rzeszowskie Spotkania Teatralne i zarazem I edycję Festiwalu Nowego Teatru były niewątpliwie ciekawym doświadczeniem teatralnym. Co prawda zabrakło w gronie aktorskim, reżyserskim i jurorskim sławnych twórców, myślę jednak, że nawet dla widzów zawiedzionych ich brakiem, tydzień ten przysporzył im ciekawych doświadczeń i dał do myślenia na temat współczesnego oblicza teatru.
Festiwal ujawnił również przedstawienia, które dalece odeszły od jakiejkolwiek formy teatralnej. Mam tu na myśli szczególnie „BOHATERÓW PRZYSZŁOSCI”, spektakl względem którego nikt nie chciał nawet podjąć dyskusji, tak bardzo odbiegł od oczekiwanej festiwalowej wybitności. W tym wypadku sama uważam, że był to stracony czas w teatrze. Być może reżyser Markus Öhrn chciał w jakiś wyjątkowo wyraźny sposób skontaktować się z widzem ale albo zagubił kontekst albo poszedł o kilka kroków za daleko. To sprawiło, że stracił łączność z widzem, stracił jego uwagę i chęć do dyskusji.
W czasie festiwalu miałam okazję dyskutować z widzami w różnym wieku, z moimi znajomymi, a także z przypadkowymi widzami, z którymi wspólnie oglądałam sztuki. Opinie o nowej formule festiwalu były podzielone. Niektórzy byli zadowoleni, że mogli zobaczyć świeże spojrzenie na teatr, niektórzy jednak żałowali, że to już nie to, co było kiedyś. Byli też widzowie niezwykle zawiedzeni nierównomiernym poziomem festiwalu. Co chyba jednak warto zaznaczyć, większości z tych, z którymi rozmawiałam podobało się to, że może jest to inny teatr niż ten, który oni preferują w odbiorze, ale przyznawali również, że warto czasem zobaczyć coś innego. Najważniejsze jednak było stwierdzenie, że były to przedstawienia, o których treści można było porozmawiać. To chyba istotne podsumowanie, jakie można usłyszeć od odbiorcy kultury wyższej.
A jakie jest Państwa zdanie na temat nowego festiwalu? Oczywiście szczególnie zwracam się do tych z Państw, którzy uczestniczyli w spektaklach i dyskusjach z twórcami I edycji Festiwalu Nowego Teatru. Czego Wam zabrakł, czego było w nadmiarze, a co na pewno powinno ulec zmianie? I najbardziej zasadnicze pytanie, czy jest to dobry kierunek obrany przez Teatr Siemaszkowej, kierunek pokazujący współczesne oblicze teatru, czy powinna odbyć się II edycja tego wydarzenia za rok?
Zapraszam do dyskusji.
Barbara Kędzierska